czwartek, 29 stycznia 2015

17 - Bisu #4

Tytuł: Bisu - Ognista Salamandra
Autor: Dorota Kuśnierz
Wydawnictwo: Yumegari
Gatunek/tematyka: shounen, komedia, fantasy, akcja
Liczba tomów: 6 (seria trwająca)

Bisu, który po walce w zamku króla trolli odzyskał swą pierwotną postać, postanawia znów szukać elementów naszyjnika Brisingamen. Przedtem jednak ma jeszcze jedno zadanie: musi z Dallakiem i jego braćmi odwieźć Tilli do domu! Po drodze czeka ich przystanek w kopalniach krasnoludów, miejscu jak najmniej odpowiednim dla młodej sedir-kona...

(opis z okładki mangi)

Pierwszy tom z tej serii pojawił się pół roku przed tym, jak zaczęłam zbierać mangi. Na samym początku, gdy tworzyłam swoją kolekcję, mniej więcej przejrzałam wszystkie wydane i wychodzące serie. Bisu jakoś bliżej się nie zainteresowałam. Coś mi świta że może zajrzałam na opis, ale nawet tego nie jestem pewna. W każdym razie wolałam skupić się na mangach, a nie twórczości polskich autorów. Dokładniej przyjrzałam się tej pozycji przy propozycji jej recenzji. Dopiero wtedy przeczytałam dokładnie opis, zajrzałam na przykładowe strony i nawet mnie zaciekawiło. Postanowiłam, że moja przygoda z serią nie skończy się na tym czwartym tomie, ale poznam całą historię, od początku. Po lekturze tomiku jestem pewna, że zapoznam się z już wydanymi częściami, jak i tymi, które dopiero czekają na premierę. Nawet jeśli nie jest to do końca mój klimat a tytułów z bohaterkami takimi jak Tilli unikam, to całość pochłonęłam za jednym razem, wciągając się w historię.

Dołączamy do szóstki podróżników w ich drodze do wioski wikingów, by odprowadzić młodą wdowę do domu, z którego ta została porwana i przymuszona do ślubu. Dziewczyna nie mogąc znieść obrączki ślubnej na palcu prosi zakochanego w niej krasnoluda o pomoc, przez co nadkładają trochę drogi, udając się do jednej z krasnoludzkich kopalń - jedynego miejsca, gdzie mogą pozbyć się niechcianej biżuterii. Zostają tam trochę dłużej niż planowali, zaś dziewczyna korzysta z ostatnich chwil wolności. W końcu gdy wróci zostanie przymuszona do siedzenia w domu, tak, jak niby powinny robić to kobiety.

Nasi bohaterowie jednak na pewno tam się nie nudzą. W końcu od początku podróży czują że ktoś ich śledzi, w kopalni wybucha wielki pożar, a naszyjnik, którego poszukuje Bisu, został stworzony właśnie w miejscu w którym aktualnie przebywają. Może dzięki temu główny bohater będzie bliżej ukończenia swojej misji. Rodzi się jeszcze jeden problem - nieoczekiwany gość z dość nieprzyjemną nowiną.

Pełna humoru i przygód opowieść z elementami akcji i przyjemnymi postaciami. Na samym początku jest streszczenie poprzednich tomów, mapka z opisem poszczególnych światów oraz przedstawienie bohaterów. O dziwo również tych, którzy w tej części nie wystąpili. Podczas lektury najbardziej rzuciła mi się w oczy trójka, wokół której wszystko się kręciło. Mowa tu o Tilli, Dallaku i Bisu.

Tilli jest córką wodza wikingów, porwaną przez złego trolla, chcącego uczynić ją swoją żoną. Została uratowana, a teraz odprowadzana jest do swojej wioski. Nie podoba jej się to, ze z góry ustalono jak ma żyć - skoro jest kobietą powinna siedzieć w domu i usługiwać mężczyznom, a o podróżach nie ma nawet co marzyć. Szczerze mówiąc należy do kobiecych postaci, które unikam. I przez które mogę odpuścić sobie nawet najlepszy tytuł... co zresztą dość często ma miejsce. Naiwna, najpierw robi potem myśli, z aż za dobrym sercem - chcąca "nawracać" innych oraz pokładająca w nich za wielkie nadzieje. Wykorzystuje trochę osoby którym się podoba, biorąc je na "śliczne oczy", robi afery z niczego i pakuje się w kłopoty.

Może to być tylko moje zdanie, mogę trochę przesadzać, jak to często robię przy tego typu bohaterkach. Jest jednak coś, co odróżnia ją od reszty. Nie irytuje mnie. Nie mam dość tytułu, nie mam chęci odłożenia tomiku i nie wracania do niego. Może dlatego że bardziej jestem w stanie skupiać się na reszcie, a może w końcu udało mi się ją ignorować - o czym nie raz mówią mi koleżanki, chcąc przekonać do jakiegoś tytułu, lecz niestety nie jestem w stanie.

W Tilli kocha się Dallak, krasnolud, kolejna postać odgrywająca istotną rolę w historii. Posiada trzech braci i... niestety nie wiem w jakich okolicznościach wpadł na dziewczynę i Bisu, ale ostatecznie skończyli podróżując w szóstkę. Wydaje się być ważną osobą w kopalni oraz najważniejszy wśród rodzeństwa, nawet jeśli w przeciwieństwie do dwóch z nich niczym specjalnym się nie wyróżnia.

Myślałam że jest dość poważnym mężczyzną, jednak akurat tych - stety bądź niestety - brak. Łatwo daje się zwodzić ukochanej i zrobiłby dla niej wszystko. Akurat mi jego charakter zupełnie nie przeszkadza, już po pierwszych stronach nastawiłam się na przyjemną komedię - i właśnie ją dostałam. Choć przyznam, że zastanawiałam się nad jego postacią, gdyby wszystko zostało poprowadzone na poważnie. Chciałabym to kiedyś zobaczyć.

Bisu jest osobą którą polubiłam najbardziej. Najczęściej przebywa pod postacią salamandry z powodu uciętego ogona, jednak czasami przybiera swą prawdziwą postać. Przysłany przez boginię w celu odnalezienia fragmentów jej naszyjnika, o dziwo robiąc to zupełnie bezinteresownie - a przynajmniej tak twierdzi. Mam jednak wrażenie - i nadzieję - że kryje się za tym coś więcej.

Najsilniejszy z całej szóstki podróżników i wbrew temu, co czasami pokazuje, ma dobre serce i troszczy się o innych. Tu chodzi mi głównie o samą końcówkę. Wesoły, pozytywnie do wszystkiego nastawiony, chłopak, którego nie da się nie lubić. Chyba. I wbrew przekonaniu autorki wcale paskudą nie jest.

Dzięki niemu mam jeszcze większą ochotę zapoznać się z poprzednimi tomami, by poznać jego historię.

Jest jeszcze trzech braci Dallaka, których opisać można krótko - silny, mądry i... niestroniący od alkoholu. Również pozytywne postacie, przedstawione w dość zabawny sposób. Chociażby Grerra, wychwalający swą siłę, jednak pod pantoflem żony.

Ostatnio czytam głównie mangi i jestem przyzwyczajona właśnie do mangowej grafiki, jednak bardzo podobają mi się rysunki autorki. Może i nie mamy do czynienia z bishounenami - zresztą byłoby dość ciężko, w końcu występują tu prawie z same krasnoludy czy jeszcze jakieś stwory - ale widać, że nad postaciami spędzono dużą ilość czasu. Swoją urodą wyróżniają się tylko Bisu - w ludzkiej postaci - oraz Tilli. Musze pogratulować również przedstawienia kopalni, która naprawdę wygląda ciekawie i która została zainspirowana naszą polską Wieliczką - o czym wypada wspomnieć.

Podoba mi się również wydanie. Choć trudno się przestawić na "zwykły" styl czytania - od lewej do prawej, da się przyzwyczaić. Na okładce mamy Grerra, jednego z braci Dallaka, z tyłu zaś opis tomiku - których jestem zwolenniczką. Dwie kolorowe strony, z dużymi rysunkami postaci. Jak już wcześniej wspomniałam na początku mamy wstęp - najpierw opis przedstawionego świata, a następnie kilka słów oraz wizerunek każdej z postaci wraz ze skróconym przypomnieniem wydarzeń z poprzednich tomów. Dzięki temu nie trzeba zaczynać od pierwszego, nawet, jeśli omijając je czytelnik wiele traci - a przynajmniej mam takie wrażenie. I właśnie dlatego jak najszybciej zapoznam się z poprzednimi.

Następnie jest siedem rozdziałów, a na samym końcu mamy 12 stron dodatków. Nie są to tylko rysunki, ciekawostki i kilka słów od autorki. Fani również mają trochę miejsca dla siebie - na swoją grafikę, a nawet króciutki komiks. Fajnie, że autorka daje się pokazać również swoim czytelnikom.

Nie mam się za bardzo do czego przyczepić, chyba że do dwóch rzeczy - odmieniania imienia Tilli (albo jego braku, co może być i poprawne, ale za każdym razem zwracałam na to uwagę, gdy można było zmienić chociażby na Tillę) oraz trochę za małą czcionkę w kilku okienkach. W dzień to nie przeszkadza, jednak w nocy, gdy światło jest nienaturalne, trochę ciemniejsze, trzeba było wytężyć wzrok. Znalazłam również trzy błędy: na 39 - dwanaście stopni na plusie, na 18 - Nidavellir w trzecim kadrze, oraz na 130 - spacja przed znakiem zapytania. Nic wielkiego. : )

Nie pozostaje mi teraz nic innego jak jeszcze raz pozazdrościć autorce oraz wypatrywać na stronie wydawnictwa kiedy będzie dodruk pierwszego tomu, tak, bym od razu mogła zakupić całość. Bo dla tej historii warto. Mogę również polecać oraz namawiać by dać szansę również polskim autorom. Fajny pomysł, lekka, przyjemna i zabawna lektura, w sam raz na miłe spędzenie popołudnia.

Moja ocena: 9/10

poniedziałek, 19 stycznia 2015

16 - Monster #1

Tytuł: Monster
Japoński tytuł: Monster
Autor: Naoki Urasawa
Wydawnictwo: Shogakukan
Wydawnictwo polskie: Hanami
Gatunek/tematyka: seinen, dramat, kryminał, sensacja
Liczba tomów: 9 (seria zakończona)
Manga dla dorosłego czytelnika!

Każdy czasem odczuwa niepokój. Nawet zdolny doktor Kenzo Tenma nie jest żadnym wyjątkiem. Skąd mógł wiedzieć, że powrót do zajęcia, jakim jest ratowanie ludzi, nie przyniesie mu sukcesu, lecz powoła do życia niesamowitą istotę? Czym jest sprawiedliwość, czym jest zło? Te pytania pozostawiam Tobie.

W Niemczech, gdzie panuje zamieszanie po zjednoczeniu, bezdzietne pary w średnim wieku giną jedna po drugiej. Zabójcą był Johan! Dlaczego atakuje takie osoby? Kenzo Tenma wyrusza w podróż, by odnaleźć siostrę bliźniaczkę Johana, która może dać mu wskazówki pozwalające rozwikłać tajemnicę potwora.
(opisy z okładki mangi)

Na Monstera polowałam od długiego czasu. Najchętniej kupiłabym chyba zaraz po premierze pierwszego tomu, w końcu to manga jak dla mnie - akcja, sensacja i tajemnica. Czegóż chcieć więcej? Gdy jednak zobaczyłam cenę, zrezygnowałam. Jakoś nie zwróciłam uwagi ani na ilość stron (których jest aż 424) czy na to, że w polskiej edycji w skład jednego tomu wchodzą dwa oryginalne. Całe szczęście że w końcu do tego doszłam, a przy okazji trafiłam na promocję, dzięki której już dwa tomy stoją na mojej półce. Mogę powiedzieć jedno: Monster wart jest swojej ceny, a ja na pewno nie żałuję, że zamiast pięciu tomów innych mang mam dwa tomy tej (w sumie nawet cztery). Trzecią będę niedługo zamawiać.

Czy życie każdej osoby jest równie ważne? Przed tym pytaniem stanąć musiał dobrze zapowiadający się neurochirurg. Kenzo Tenma w szybkim tempie odnosił sukcesy. Był pupilkiem dyrektora szpitala oraz narzeczonym jego córki. Swoim wyborem zniszczył wszystko. Stracił szansę na karierę oraz kobietę, którą kochał. Czy żałował? Ani trochę, ponieważ wiedział, że wybrał dobrze. Zaczęły się dla niego ciężkie chwile, musiał pracować ponad normę by się utrzymać i patrzył, jak ukochana romansuje z innymi. Na szczęście nie trwało to długo, ponieważ tak nagle, jak się zaczęło, równie nagle się wszystko skończyło - wraz ze śmiercią trzech osób przez które najbardziej ucierpiał oraz zniknięciem bliźniaków, będących powodem całego zamieszania.

Od tego momentu wszystko układało się coraz lepiej. Kenzo został ordynatorem chirurgii, ponownie odnosił sukcesy, miał spokój od byłej narzeczonej - która po śmierci ojca łaskawie chciała do niego wrócić. Pacjenci go uwielbiali, a on nie widział świata poza nimi. Został jednak wplątany w sprawę seryjnego mordercy, stał się nawet głównym podejrzanym - nie tylko w tej sprawie, ale i w tej sprzed dziewięciu lat - potrójnego morderstwa trzech pracowników szpitala. Jako jedyny zna jednak tożsamość prawdziwego sprawcy w obu tych przypadkach i tylko on może go powstrzymać.

Gdyby to był film, z fabuły nie zostałoby tak wiele - trochę ganiania się, kilka wybuchów, jakiś pościg, złapanie prawdziwego winowajcy przez głównego bohatera i oczyszczenie siebie z zarzutów. W Monsterze to jednak zaledwie początek - czeka nas jeszcze osiem tomów świetnego kryminału oraz dużej ilości akcji. A przynajmniej sądzę tak po lekturze pierwszej części.

Nie wszystko jednak skupia się tylko i wyłącznie na tytułowym Monstrum. Podczas podróży Tenmy poznajemy różnych ludzi i ich historie, problemy, z którymi mężczyzna pomaga im się zmierzyć. Zazwyczaj nie lubię takich odskoczni od głównego wątku, chcąc jak najszybciej wiedzieć co będzie dalej, tutaj jednak podoba mi się ten zabieg. Nie wydaje się być niepotrzebnym przedłużaniem, wręcz przeciwnie - kolejne historie, kolejne osoby sprawiają, że całość wydaje się być jeszcze ciekawsza. A główny bohater jeszcze bardziej zyskuje w oczach czytelnika. Przynajmniej w moich.

Skoro zaś o postaciach mowa, w tej pozycji naprawdę ich nie brak. Jedni pojawiają się tylko przez chwilę, odgrywając jednak dość dużą rolę, inni zaś są dość często, nic konkretnego nie wnosząc, jednak również wydają się mieć pewien wpływ na fabułę. O tych głównych jednak aż trzeba napisać kilka słów.

Kenzo Tenma przyjechał z Japonii do Niemiec z nadzieją na karierę oraz w celu zgłębiania wiedzy z dziedziny neurochirurgii. W swoim kraju miał o tyle trudniej że był trzecim synem dyrektora małego szpitala, więc pierwszeństwo mieli jego starsi bracia. Szybko zaczął odnosić sukcesy, związał się z córką dyrektora, na sali operacyjnej umiał dokonać rzeczy, których nawet bardziej doświadczeni lekarze nie byli w stanie. Jego życie nie było jednak tak piękne i kolorowe jak mogłoby się wydawać. Wykorzystywany ze względu na swoją wiedzę i umiejętności, z kobietą, która bardziej niż cokolwiek ceniła u niego talent i to, kim w przyszłości może zostać - z nią u boku. Bez słowa sprzeciwu pozwalał na wszystko, nawet na to, by jego ciężka praca została przypisana przyszłemu teściowi. Nie lubię gdy główny bohater jest właśnie... taki. Bez swojego zdania, łatwo dający się zmanipulować, posłuszny innym.

Na szczęście wszystko zmieniła sytuacja z żoną i dzieckiem Turka, którego zostawił na stole operacyjnym, by pomóc znanemu śpiewakowi operowemu. Niekoniecznie z własnej winy, jednak zarzuty kobiety przyjął do siebie - i nie pozwolił na to, by sytuacja się powtórzyła. Ryzykował karierę aby pomóc chłopcu zamiast burmistrzowi miasta. Mimo że ze śmiercią mężczyzny nie miał nic wspólnego - w końcu został wezwany do szpitala by operować dziecko i jego jedyną winą jest to, że nie pozwolił się od niego odciągnąć - to właśnie go zaczęto obwiniać o śmierć mężczyzny i zszarganą reputację szpitala. Właśnie od tej chwili zaczął zdobywać moją sympatię. Choć musiał pracować ponad normę nie dał się zagiąć - nie rezygnował, dalej ratował ludzkie życia, dalej zdobywał sympatię pacjentów. Walczył w ich obronie, samemu nie będąc w najlepszej sytuacji.

Po śmierci trzech głównych prześladowców - jeśli można ich tak nazwać - wszystko ponownie zaczęło się układać. Odrzucił przeprosiny byłej narzeczonej (i dobrze, wkurzyłabym się gdyby na "Zrobię ci łaskę i do ciebie wrócę" odpowiedział "Tak kochanie, już sam do ciebie lecę!"), został ordynatorem chirurgii i zaczął prowadzić spokojne życie, pełne sukcesów i uwielbienia przez pacjentów. Takie, na jakie zasłużył.

Mimo że szczęście długo się go nie trzymało, dla innych osób gotów był poświęcić życie, wolność i karierę. Pomagał mimo własnych problemów, bezinteresownie. Stosunek pacjentów do mężczyzny najlepiej widać wtedy, gdy przyszła po niego policja, a ci stanęli za nim murem, nie pozwalając go aresztować.

Im dalej, tym coraz bardziej go lubiłam. Za jego dobroć, chęć pomocy innym oraz za to, że stawał się twardym, walczącym o swoje mężczyzną. Na samym początku pewnie pozwoliłby wrócić narzeczonej, może poddałby się i na policji próbował udowodnić swoją niewinność, tym samym czyniąc z siebie łatwego kozła ofiarnego... Na szczęście teraz wie czego chce i zrobi wszystko, by tego dokonać - nawet jeśli musiałby zabić Monstrum, które sam stworzył.

Eva Heinemann była narzeczoną Tenmy. Kobieta bez uczuć, córeczka tatusia, która uważa że jest lepsza od innych dzięki pozycji jej ojca. Kochała Kenzo? Nie jestem pewna. Gdyby naprawdę tak było nie zostawiłaby go gdy wszyscy się od niego odwrócili. Za aprobatą - a może i namową - ojca zaczęła romansować wtedy z innymi lekarzami.

Gdy nie miała do kogo zwrócić się o pomoc z wielka łaską chciała wrócić do Tenmy. Na szczęście pierwszy raz w życiu nie dostała tego, czego chciała. Trzy razy wyszła za mąż dla pieniędzy, nigdy jednak nie zaznała już miłości. I dobrze, właśnie to jej się należało. Dlatego właśnie, w pewnym sensie, ją lubię - mogą do woli wkurzać się na nią, bo naprawdę mam do tego powód! Szczególnie po tym, co zrobiła, gdy Kenzo odrzucił ją drugi raz. Mam jednak nadzieję że to nie koniec i w dalszych tomach odegra niemałą rolę.

Heinrich Lunge jest inspektorem BKA, pewnym swej nieomylności. Już dawno uznał Tenmę za winnego otrucia trzech lekarzy, a teraz morderstw małżeństw w średnim wieku. Nie powiem, jest inteligentną osobą z bardzo dobrą pamięcią, skupił się jednak na niewłaściwej osobie i teraz nic go nie przekona do zmiany zdania. Duma pewnie by mu na to nie pozwoliła. Choć mam nadzieję że w końcu uwierzy w opowieść mężczyzny i zacznie szukać prawdziwego mordercy.

Ważną rolę odgrywają bliźniacy, Anna i Johan Liebert. Zostali przywiezieni do szpitala w którym pracował Kenzo tuż po morderstwie ich rodziców - chłopak został postrzelony w głowę i był w ciężkim stanie, dziewczyna zaś była w szoku. To właśnie w sprawie Johna mężczyzna sprzeciwił się niedoszłemu teściowi i to jego życie ratował.

Dzieciaki miały być sposobem na ukazanie szpitala w lepszym świetle po śmierci burmistrza, nawet jeśli to przeszkadzało w ich leczeniu. Zniknęły w dniu tajemniczej śmierci trzech pracowników tej placówki i słuch o nich zaginął na dziewięć lat.

Ponownie mamy z nimi do czynienia podczas serii morderstw. Anna, nie pamiętając nic z pierwszych dziesięciu lat życia, została przygarnięta przez bezdzietne małżeństwo i wychowywana jako Nina Fortner. Radosna dziewczyna, dobrze zapowiadająca się studentka prawa, której nie da się nie lubić. Musi jednak nieustannie odwiedzać psychologa z powodu  koszmarów i za wszelką cenę chce poznać przeszłość - mimo tego, że wiele osób ją przed tym ostrzega.

Johan za to jest... tytułowym Monstrum. Chyba mogę to napisać, w końcu nawet w opisie z tyłu tomu jest to wspomniane. Żyje tylko i wyłącznie dzięki Kenzo, który ściągnął go już praktycznie z tej drugiej strony. Niewinne dziecko, sierota, która właśnie, w tak okrutnych okolicznościach straciła rodziców, sama ledwo uchodząc z życiem. Prawda jest jednak zupełnie inna.

W życiu Tenmy ponownie pojawia się tuż przed swoimi dwudziestymi urodzinami, gdy chciał zabić jedyną osobę mogącą zdradzić jego tożsamość policji. Przyznał ze był wdzięczny lekarzowi za przywrócenie go do życia i stworzenie z niego osoby, którą się stał. Mężczyzna nie był równie zadowolony z tego powodu, pewnie po części obwiniając się o udział w morderstwie tych wszystkich ludzi - w końcu to on ponownie powołał do życia Monstrum.

Najgorsze jest to że nikt nie chce uwierzyć słowom Kenzo dotyczącym chłopaka. W końcu jak taki dzieciak mógłby otruć trójkę lekarzy, a niedługo potem z zimną krwią mordować niewinne małżeństwa, które przygarnęły go pod swój dach i opiekowały się nim?

Nie lubię, jak w filmach czy powieściach giną osoby, które naprawdę na to nie zasłużyły. Które powoli zaczęły zyskiwać moją sympatię, powoli zaczęły się zmieniać na lepsze, jednak tego procesu nie były w stanie zakończyć. W tej pozycji podobne sytuacje będą pewnie miały miejsce jeszcze nie raz, trzeba się do tego przyzwyczaić. I przygotować. Sprawia to jednak, że czytelnik jeszcze bardziej się wciąga, uważnie śledząc historie różnych osób, mając nadzieję, że dopisze im szczęście - i jeszcze bardziej ciesząc się ich szczęśliwym zakończeniem. Ofiary, wiadomo, muszą być, tego się nie uniknie. Oby jednak Kenzo zdołał uratować jak największą ilość osób i jak najbardziej przeszkodzić Johanowi.

Uwielbiam za to dobre kryminały, w których niczego nie możemy być pewni. Już powoli zaczynają się problemy z tym komu można ufać - wpływy Johana sięgają dalej niż mogłoby się wydawać. Nie ma pewności co do tego, kto przeżyje - kolejna niewiadoma.

Autorowi można tylko pogratulować. Ale czy tylko jemu?

Wydawnictwo również się przyłożyło. Mamy do czynienia z naprawdę świetnym wydaniem, połączonym, jednak o większym formacie. Dzięki temu nie jest to pozycja "na raz", ale pozwala cieszyć się lekturą przez dłuższy czas. Bez obwoluty, sama okładka ze skrzydełkami, na której widnieją podobizny postaci - w formie obrazów. I po tych dwóch tomach które posiadam już widać, że te łączą się w pewną całość. Szkoda tylko że nie jest tak również na grzbietach, które są jednak najbardziej widoczne, stojąc na półce. Z tyłu opis obu tomików wchodzących w skład polskiego wydania. Opis drugiego przy okazji trochę zdradza czego możemy się spodziewać na samym początku, przez co tożsamość tytułowego Monstera nie jest takim zaskoczeniem jak mogłaby być.

Dobrze się czytam, choć mogę mieć tutaj kilka "ale". Jak choćby w momentach gdy Anna jest z przyjaciółkami, i zwracając się do nich, za każdym razem wymienia je po imieniu. Całe szczęście iż są tylko dwie, ponieważ trudniej byłoby wymienić całą grupkę. Brzmi to trochę nienaturalnie. Lepiej brzmiałoby zwykłe "dziewczyny", czy nawet, w niektórych momentach, zupełnie można by to pominąć. Przyczepiłabym się też trochę do "Monstera". Czasami w parze z "Monstrum", jak choćby na stronie 162, czasami zamiennie. Wiem, że jest to tytuł mangi, jednak słowo po angielsku oznacza potwora i miejscami trochę dziwnie wygląda nieprzetłumaczone, lub razem z innym, o tym samym znaczeniu.

Jedyne, co mi tak naprawdę rzucało się w oczy, to błędy i literówki. Wiem, że każdy jest człowiekiem, a mając do korekty ponad 400 stron, coś może umknąć. Najbardziej widoczne sobie spisałam - na stronie 156 fotel dyrektora, 245 - wychowywali, 296 - spacja przed przecinkiem, 331 - spacja między kropkami, 353, 4 okienko - to znaczy, 381, 6 okienko - bez przecinka po ślubu, 387, 6 okienko - bez przecinka po dziewięć. W sumie z interpunkcją sama nie żyję w najlepszych stosunkach, ale kilka razy jeszcze też coś zauważyłam. Pewna jednak tutaj nie jestem.

Tak jak użyta główna czcionka mi się podoba, tak ta druga, podczas przemyśleń, wspomnień czy rozmów przez telefon, trochę nie pasuje... Ale to może być tylko moje zdanie. Szkoda też że na grzbiecie dość łatwo się zrobiło zagięcie na samym środku - albo ja za mocno rozłożyłam tomik, nie zauważając tego. Przy tak grubej pozycji nie ma się jednak za bardzo co dziwić.

Tyle z moich narzekań. Błędy pewnie przy następnym wydaniu zostaną poprawione, co do reszty może być to tylko moje widzimisię. Pochwalić trzeba za to grafików, którzy ładnie wyczyścili wszystkie onomatopeje. W każdym razie tytuł będę polecać, ponieważ jest naprawdę wart przeczytania. Osoby szukające dobrego kryminału, czegoś z akcją, lubiące trochę dramatu - na pewno znajdą w tej pozycji coś dla siebie. Starsi czytelnicy również nie powinni czuć się zawiedzeni, ponieważ to tytuł skierowany głównie do nich. Zresztą ostrzeżenie na okładce mówi samo za siebie. Monster wart jest swojej ceny i, mam nadzieję, trafi do jeszcze większej liczby czytelników, ponieważ naprawdę na to zasługuje.
Moja ocena: 9/10

niedziela, 11 stycznia 2015

15 - All You Need Is Kill #2

Tytuł: All You Need Is Kill
Japoński tytuł: All You Need Is Kill
Autor: Hiroshi Sakurazaka
Rysunki: Takeshi Obata
Scenopis:  Ryosuke Takeuchi
Oryginalne ilustracje: Yoshitoshi ABe
Wydawnictwo: Shueisha
Wydawnictwo polskie: J.P.Fantastica
Gatunek/tematyka: seinen, sci-fi, mecha, akcja, dramat
Liczba tomów: 2 (seria zakończona)

Na wyspie Kotoiushi Keiji Kiriya toczy niekończącą się walkę z mimikami. Na skutek wpadnięcia w pętlę czasową za każdym razem, gdy ginie, wraca do tego samego punktu w czasie. Czy Rita Vrataski, zaprawiona w niezliczonych bojach "stalowa suka", okaże się jego bratnią duszą? Jaki los czeka tych, którzy zrządzeniem losu znaleźli się na skraju jutra?

(opis z okładki mangi)

~Mogą pojawić się spoilery do poprzedniego tomu!~
 
Aż sama się sobie dziwię, że nie zajęłam się drugim tomem tuż po zakończeniu pierwszego - szczególnie biorąc pod uwagę jego zakończenie. Nawet, jeśli zrobiłam sobie małą przerwę, nie wytrzymałam za długo. Nie wiem czy warto było czekać, bowiem tomik pochłonęłam w tak szybkim tempie, że nie przeszkodziłoby to chyba żadnej innej pozycji.

Wbrew oczekiwaniu nie zaczynamy od kontynuacji rozmowy Rity i Keiji'ego, na co bardzo się nastawiłam, ciekawa jego reakcji na pytanie dziewczyny. Nie, tym razem przenosimy się kilka lat wstecz - taka odskocznia od dwóch dni, z którymi ciągle mamy tutaj do czynienia - do miasteczka w Stanach Zjednoczonych, gdzie wychowywała się... bezimienna dziewczynka. Bezimienna, ponieważ jej prawdziwego imienia nie dane nam było poznać, zostało wymazane z kart historii. Wiemy tylko tyle, że przez atak mimików straciła całą rodzinę i, kradnąc tożsamość sąsiadki, zaciąga się do armii Jako Rita Vrataski. Niedługo potem, podczas starcia z przybyszami z kosmosu, wpada w pętlę czasową, cofając się z trzydzieści godzin wstecz. Sama musiała dojść do tego jak się z niej uwolnić. Teraz, trzy lata później, gdy stała się stalową suką bez uczuć, nikogo nie dopuszczającą do siebie, wiedząc, że i tak nikt jej nie zrozumie, podchodzi do niej chłopak i mówi: "To prawda... W japońskich restauracjach po posiłku naprawdę podaje się darmową zieloną herbatę".

Przyznam, że taki sposób rozpoczęcia drugiego tomu był naprawdę świetnym pomysłem. Ciekawe przejście ze środka walki, z chwili, gdy ktoś, ni stad, ni zowąd zadał głównemu bohaterowi pytanie odnośnie pętli, do spokojnego miasteczka kilka lat wstecz. Dzięki temu na wszystko jesteśmy w stanie spojrzeć trochę inaczej - na Ritę, na mimiki, na pętlę, na to, jak wszystko musiało się zakończyć, na całą tę historię. Bardzo dobry zabieg i jeszcze lepsze wykonanie. Nawet jeśli po drodze musiały zginąć osoby, których śmierci nie chciałam, ale wiedziałam, że jest to konieczne.

Tym razem cała historia nie kręci się tylko wokół głównego bohatera. Nie licząc początku skupiającego się na przeszłości Rity, odgrywają mniej więcej podobną rolę - zresztą stają się praktycznie nierozłączni w chwili, gdy połączyło ich doświadczenie z pętlą czasu.

Szkoda mi jej było gdy całe spokojne życie wywróciło się do góry nogami. Za jednym zamachem straciła matkę i ojca, potem wylądowała u dalekich krewnych. Dzieciństwo jeszcze bardziej skróciło się jej przez chęć zemsty, gdy trzy lata wcześniej niż powinna dołączyła do armii, kradnąc tożsamość sąsiadki. Życie jednak dalej dawało jej w kość - najpierw uwięzieniem w pętli czasowej, a potem wydostaniem się z niej kosztem życia osoby, której tak wiele zawdzięczała. Właśnie w tym momencie stała się Stalową Suką, jak nazywają ją inni. Zimna, nie pozwalająca się nikomu do siebie zbliżyć, dystansująca się od reszty. Aż za dobrze wiedząc, że każda wojna zbiera swe żniwa w postaci niewinnych żyć, wydawała się być nieczuła na śmierć towarzyszy. To jednak tylko maska, za którą się skrywa, nie chcąc zostać znowu zraniona. Rzeczywistość jest zupełnie inna, a pod powłoką Stalowej Suki kryje się też zwykła nastolatka, chcąca zaznać szczęścia i normalności.

Naprawdę niewiele jest kobiecych postaci które toleruję, a jeszcze mniej tych, które lubię. Rita Vrataski zalicza się do tego wąskiego grona bez dwóch zdań.

Keiji jest zmęczonym wojną chłopakiem, który w swoim życiu przeszedł o wiele więcej niż inni. W walce ma doświadczenie większe niż jego przełożeni. To, że Rita okazała się przeżyć to samo co on, uznał za cud. Otrzymał szansę zakończenia swej niedoli oraz odzyskał umiejętność cieszenia się z najmniejszych rzeczy. To dzięki niej stał się tak silny - co już byliśmy w stanie zauważyć w poprzednim tomie, i to za jej sprawą postanowił poprowadzić ludzkość do zwycięstwa.

Mimiki ciężko zaliczyć do postaci, jednak nie da się zaprzeczyć, że odgrywają tutaj bardzo istotną rolę. Może gdyby były po prostu zwykłymi potworami, nie myślącymi, tylko działającymi... są jednak bardzo inteligentne i korzystają ze wszystkiego, co mają, by zwyciężyć. To właśnie za ich sprawą nasi bohaterowi wpadają w pętlę czasową, która to miała służyć przybyszom z kosmosu wygrania bitwy w najbardziej korzystny dla nich sposób. Zrobią wszystko by to osiągnąć, nawet zaatakują bezbronną ofiarę pętli poza bitwą.

Tak jak w pierwszym tomie scen walk nie brakowało, tak i tutaj miłośnicy akcji nie powinni czuć się zawiedzeni. Najlepiej przedstawiona jest ostatnia bitwa, a sceny, gdy mimiki są zabijane masowo przez niesamowicie doświadczoną parę... Nie brak jednak i spokojniejszych wątków, głównie skupiających się na Ricie i Keijim, poznających się i zbliżających się do siebie w tak niekorzystnych dla nich warunkach. Nie wiem, czy to, co się tam dzieje można uznać za delikatny romans. Moim zdaniem jest na to za wcześnie, a wszystkie uczucia wywoływane są pod wpływem nagłych emocji i tego, iż jest to jedyna rozumiejąca ich osoba - być może już na zawsze. Ciekawe jakby się to potoczyło w innych okolicznościach.

Najgorsze jest zakończenie - nie należy do typu, jaki lubię, jednak nie sądzę, by jakiekolwiek inne tak pasowało. W ogóle pasowało. Obrót wydarzeń w ostatnich chwilach, ostateczna walka i to, w jaki sposób udało się uciec pętli... Nie wiem jak zakończyła się wersja kinowa, teraz, po lekturze mangi, w końcu obejrzę film, ale i tak jestem pewna, że nie spodoba mi się tak jak to.

O kresce wspominałam już poprzednio, jednak i tutaj powinnam zaznaczyć, jaka jest dobra. Postacie, tła i, przede wszystkim, sceny walk... Nie mogę powiedzieć nic złego na ten temat, jedynie się zachwycać.

Tomik prezentuje się świetnie. Okładka z Ritą w czerwonym kombinezonie, z tyłu krótki opis. Marginesy wewnętrzne znacznie ułatwiające czytanie, powiększony format, ponumerowane strony, tłumaczenie, które czyta się bardzo dobrze, no i praca grafików, którzy ponownie pewnie spędzili niemało czasu czyszcząc liczne onomatopeje. Zauważyłam tylko dwie literówki - Ria na stronie 160, która miała być pewnie Ritą, oraz jeszcze jakąś, którą zgubiłam. Na stronie 131 trochę dziwnie wygląda słowo "otwarłam" zamiast "otworzyłam", choć to chyba błąd nie jest.

All You Need Is Kill trafiło na listę moich ulubionych tytułów do których będę często wracać, nawet, jeśli brak będzie tego elementu zakończenia na samym końcu. Świetna robota ze strony zarówno autorów, jak i polskiego wydawnictwa. Z chęcią będę więc polecać serię, bo naprawdę jest tego warta.
Moja ocena: 10/10
Moja ocena serii: 10/10

piątek, 9 stycznia 2015

14 - Czerwona Nić Przeznaczenia

Tytuł: Czerwona Nić Przeznaczenia - Legenda o ośmiu Psach Satomi
Japoński tytuł: Futari no Akai Enishi Satomi Hakkenden Yatsutama no Ki
Scenariusz: QuinRose
Rysunki: Nekono Anyo
Wydawnictwo: Oozora Shuppan
Wydawnictwo polskie: Taiga
Gatunek/tematyka: przygoda, tajemnica, romans
Liczba tomów: 1 (seria zakończona)

Po śmierci ojca w ręce Shinano trafia niezwykły, magiczny miecz. Musi go chronić za wszelką cenę. Ukrywając swą prawdziwą tożsamość, wyrusza w drogę wraz z grupą wojowników. Czeka ją decyzja, co jest dla niej ważniejsze: miecz Murasamemaru czy rodzące się uczucie do jednego z przyjaciół?

(opis z okładki mangi)

Jedna kobieta, kilku facetów - słowa, po których nie sięgnę po żaden tytuł. Kilka razy dałam szansę niektórym pozycjom, najczęściej po namowom innych. Prawie zawsze kończyłam zawiedziona. Haremówek po prostu nie znoszę. Przyznam, że Czerwonej Nici Przeznaczenia także nie zamierzałam kupić, nawet, jeśli opis mnie dość zainteresował. Brakowało jednak do darmowej wysyłki, poza tym Taigę wspieram głównie przy Pet Shop of Horrors, postanowiłam też zaufać słowom "romans" w gatunku i "jednego" z opisu. Kupiłam więc, przeczytałam... i jestem nawet mile zaskoczona.

Jaka jest szansa na to, że z łatwością uda się spotkać kogoś z podobnym imieniem i znamieniem? Bardzo mała. Wojownicy Hakkenshi nie są jednak zwykłymi ludźmi, więc to, że się zejdą, było tylko kwestią czasu. Poznajemy ich gdy są już w szóstkę. I mają kłopoty, bowiem ich kryjówka została zaatakowana. Rozdzielają się, próbując uciec przed agresorami. Shinano ucieka wraz z Dosetsu, jednak dość szybko zostają otoczeni. Muszą wygrać, by dołączyć do reszty i wypełnić dwa cele, które im towarzyszą - oddać miecz Murasamemaru, którym na razie opiekuje się dziewczyna, prawowitemu właścicielowi - bez pewności czy to na pewno jest on, oraz dokonać zemsty Dosetsu, zabijając mordercę jego ojca. Dwójka głównych bohaterów ma jeszcze jeden problem - rosnące uczucie względem siebie.

Postaci jest dość dużo, jednak wszystko skupia się na głównej parze i to właśnie o nich wiemy najwięcej. Można by powiedzieć - wiemy cokolwiek.

Shinano wychowywana była tylko przez ojca, "po chłopsku". Przed śmiercią zostawił jej swój miecz, Murasamemaru. Gdy zmarł postanowiła znaleźć osobę, której powinna go oddać. Udajac chłopaka wyrusza więc w podróż ze swoim przyjacielem, Souske. Nawet gdy dołączają do nich inne osoby, dalej skrywa swoją płeć, głównie bojąc się reakcji Dosetsu, chłopaka, do którego - chyba - zaczyna coś czuć. Chce być dla niego przydatna, a wie, jaki ten ma stosunek do słabszych osób.

Tak jak przy pierwszej jednotomówce Taigi, główna bohaterka podobała mi się bardziej przed tym, jak się zakochała. Kiedy jeszcze każdy brał ją za chłopaka, a zamiast się zastanawiać - kochać czy nie kochać? - działała. O tyle dobrze, że nawet potem było jeszcze coś poza zakochaną nastolatką. Dalej walczyła, była w stanie myśleć o czymś poza swoim ukochanym. Akurat tutaj znalezienie przez nią szczęścia naprawdę się jej należało. Spełniła też tym samym wolę ojca.

Dosetsu wyruszył w świat by zabić mordercę swojego ojca i jego pana. Podróżował samotnie, oszukując ludzi i kradnąc, wykorzystując do tego swoją magię ognia. Był samotnikiem nie ufającym nikomu, do czasu, aż nie spotkał Shinano. Chciał ukraść jej Murasamemaru, skończyło się jednak na tym, że rozpoczęli wspólną podróż. Z czasem dołączali do nich inni. Od samego początku traktował ja inaczej, nawet nie wiedząc, że jest ona kobietą. Zazdrosny był też o Souske, jej przyjaciela. Nie lubi osób słabych, wyjątkiem jest jednak dziewczyna, silna duchem.

Jest postacią którą od razu polubiłam. Chwilami myślałam że w zamierzeniu autorki miał być "chłodnym gościem", których to uwielbiają dziewczyny. Jeśli tak, to nie do końca wyszło... jednak nie przeszkadza to w tym, by naprawdę go polubić.

Nie umiem zaczynać, tak więc często, gdy sama piszę opowiadania, rozpoczynam jakąś akcją bądź rozmową. Idę na łatwiznę, przenosząc czytelnika od razu w środek historii. Autorka zrobiła tutaj podobnie - gdy tylko sięgnęłam po tomik, miałam wrażenie, że to już któryś z kolei. Jakbyśmy powinni znać przedstawione postaci - nawet jeśli postarano się, by każda z nich przynajmniej raz pojawiła się w którymś z kadrów. Przez cały czas czułam pewien niedosyt, co jest chyba największym minusem pozycji. Ciekawa historia, trochę akcji, duża ilość potencjalnych bohaterów, no i Dosetsu, z którego można było wyciągnąć jeszcze więcej.

Nie mówię że jest źle, bo na pewno nie jest - ale mogłoby być jeszcze lepiej. Tyle szans na pokierowanie historii, jak choćby zejście się Hakkenshi, czy może skupienie się na historii każdego z nich - bo w tej chwili nic o nich nie wiemy. Zakończenie historii również daje szansę na jej kontynuowanie.

Ciekawa byłabym też tego, jak autorka przedstawiłaby ukrywanie płci. Wiemy, że dziewczyna obwiązała klatkę piersiową bandażem, jednak jest tyle sytuacji w których również musiałaby jakoś sobie poradzić. Mogłoby to być naprawdę ciekawe.

Wiem, że wszystko miało skupić się na wątku romantycznym między Shinano i Dosetsu, reszta jest zaledwie tłem. Gdyby jednak to tło wystąpiło na pierwszym planie, ich związek mógłby być taką wisienką na torcie. Nie brakuje tutaj bowiem niczego - jest akcja, pomysł, dość ciekawe walki, i, jak wspomniałam, bohaterowie, którzy są trochę niedocenieni, ponieważ, gdyby romans miał być wisienką, ich historie byłyby polewą czekoladową. Teraz mamy do czynienia tylko z dobrym ciastem.

Ciekawa jestem tylko do czego porównać można ładną kreskę, na którą aż miło się patrzy. Wiedząc że będę miała do czynienia głównie z romansem obawiałam się trochę scen walki, ale i przy tych się nie zawiodłam. Na głównych postaciach warto zawiesić oko - do głównych zaliczę jeszcze wszystkich Hakkenshi. Ich przeciwnicy są rysowani za to jako "jedni z wielu", typowi samuraje.

Wydawnictwo wykonało tutaj kawał dobrej roboty - wyczyszczone onomatopeje, dobre tłumaczenie. Dość często pojawiająca się numeracja stron. Przydałyby się tylko trochę większe marginesy wewnętrzne.

Ładna okładka, od razu wskazująca na romans, z Shinano i Dosetsu. Dlatego jeśli ktoś przygotował się wyłącznie na to, może się pozytywnie zdziwić - tak jak i ja. Z tyłu mamy opis tomiku, za co kolejny plus, w towarzystwie Souske i... jednego z bezimiennych Hakkenshi.

Jest to pozycja do której nie miałam większych oczekiwań, a która nawet mi się podobała. Nastawiłam się głównie na romansidło, więc czekało mnie miłe zaskoczenie, nawet, jeśli ten i tak dostałam. Brak też było haremu, którego się obawiałam, a z czego się bardzo cieszę. Główna bohaterka nie jest irytująca, jak wiele kobiecych postaci z którymi miałam do czynienia. Ja więc jestem zadowolona. A kto jeszcze może być? Sądzę że dziewczyny i młode kobiety, które lubią romansy, bishounenów... i romans z jednym z nich. Tym które szukają czegoś więcej niż tylko szkolne romansidło, również powinno się spodobać. Ciekawa pozycja, śmiem powiedzieć, że najlepsza z wszystkich trzech jednotomówek wydanych przez Taigę... nawet jeśli sama miałam do czynienia tylko z dwiema z nich.
 
Moja ocena: 7/10
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...