piątek, 24 kwietnia 2015

19 - Śmiech w chmurach #3

Tytuł: Śmiech w chmurach
Japoński tytuł: Donten ni Warau
Autor: KarakaraKemui
Wydawnictwo: Mag Garden
Wydawnictwo polskie: Waneko
Gatunek/tematyka: akcja, historia, shoujo/shonen, siły nadprzyrodzone, dramat
Liczba tomów: 6 (seria zakończona)

W końcu tożsamość naczynia wybudzonego przez Orochiego wychodzi na jaw. Czy ciepłe promienie słońca przedostaną się przez ciemne chmury skłębione nad jeziorem Biwa?
 
(opis ze strony wydanictwa)


~Mogą pojawić się spoilery do poprzedniego tomu!~


Recenzja pojawić się miała już dawno. Zaraz po lekturze tomiku miałam już prawie całość. Uznałam jednak, że tak świetna manga jak ta zasługuje na coś wyjątkowego - na pewno na zdjęcia lepszej jakości niż te, które publikowane były do tej pory. A więc komórka nowa, z lepszym aparatem - jest. Tak wiele czasu od poprzedniej recenzji - jest. Nowy, czwarty tomik - jest. I choć wyczekiwałam go może nawet z jeszcze większą niecierpliwością niż na ten, z lekturą czekałam aż do skończenia recenzji. Wszystko przez zakończenie. Ale może po kolei.

Spokojne dni minęły bezpowrotnie. Jeden  z braci okazuje się być naczyniem Orochiego. Każdą chwilę traktuje tak, jakby miała być ostatnią spędzoną razem z rodziną. Drugi, chcąc stać się lepszym i silniejszym, wkracza pod przykrywką do Bramy Więziennej w celu infiltracji, gdzie nieoczekiwanie musi zmierzyć się ze swoją przeszłością - i mordercą rodziców. Trzeci, trochę zostawiony w tyle, żyje w błogiej nieświadomości, by nagle zostać rzuconym na głęboką wodę. Niebo staje się coraz ciemniejsze, tożsamość Naczynia wychodzi na jaw, w więzieniu dzieją się niepokojące rzeczy, pojawia się kolejna postać która odegra, prawdopodobnie, większą rolę, a my, czytelnicy... Tak, znowu musimy czekać na kolejny tom, gdyż ten ponownie skończył się w najbardziej niepokojącym momencie.


Wydawać by się mogło, że skoro jesteśmy w połowie serii, powinniśmy wiedzieć co i jak. Wprowadzenie mamy dawno za sobą. Powiedziałabym jednak, że niewiadomych jest tyle samo, co na samym początku - jeśli nie więcej. Dodatkowo pojawiają się nowe postacie, a co do tych, które znamy, mamy coraz więcej wątpliwości. Czy naprawdę są tym, za kogo się podają, a ich intencje są takie, jak nam przedstawili? Mowa tu głównie o Shirasu, ponownie ujawniającym swoje mroczniejsze oblicze. Jestem przekonana że coś ukrywa, niekoniecznie przyjemnego. Mam tylko nadzieję że nie zdradzi trójki braci... A to, że powiązany jest z mordercą ich rodziną to zwykły przypadek. Tak samo jak to, że trafił pod opiekę akurat braci Kumou.

Oby pozostał wierny Tence oraz pozostałym chłopcom. I oby moje przeczucia się nie sprawdziły.

Pojawia się również strażnik więzienia, znacznie różniący się od swoich współpracowników. Jako jeden z nielicznych odkrył prawdziwą tożsamość nowego więźnia, interesuje się tym, czym nie powinien i... ma swój osobisty cel powiązany z jedną z głównych postaci. Co wniesie do historii? Okaże się, oby jak najszybciej.


Wszystko skupia się jednak na Soramaru, jego pobycie w Bramie Więziennej, oraz spotkaniem z więźniem w masce - mordercą rodziców chłopców. Od początku nie mogłam doczekać się przedstawienia nam tego szczególnego miejsca, o którym tyle wspominano. Mimo wszystko, czuję niedosyt - wolałabym gdyby choć odrobinę bardziej rozwinięto ten temat, nie skupiając się jedynie na głównym celu młodego Kumou. Co prawda, Soramaru wypełnił swój cel, z jakim się tam znalazł, jednak ja, jako czytelniczka, z chęcią dowiedziałabym się czegoś więcej. I zobaczyła coś poza tym, co zostało nam przedstawione. Sam powód infiltracji wydaje się trochę dziwny. Chciałoby się spytać co ma piernik do wiatraka, ale autorka najpewniej zdąży nam to jeszcze wyjaśnić. Niestety nie wrócimy już tam dzięki temu tajemniczemu strażnikowi, strzeżone będzie zapewne lepiej niż było, jednak z niektórymi więźniami na pewno się jeszcze zobaczymy.


Miałam też nadzieję że będzie więcej na temat Yamainu. W poprzednim tomie zainteresowali nas nimi i na tym się skończyło. Jak wspomniałam wcześniej, znaczna większość skupiła się raczej na Soramaru i jego pobycie w więzieniu. Nie brak jednak było krótkich retrospekcji związanych z tą grupą, jeszcze za czasów, gdy w ich szeregach był Tenka. Nie wiem jak to możliwe, ale on, dzięki temu, jeszcze bardziej zyskał w moich oczach. W końcu nie każdy jest w stanie poświęcić wszystko dla rodziny. Szczególnie osoba młoda, mająca całą przyszłość przed sobą.

Z tomu na tom robi się coraz mroczniej, ciężej. Nic więc dziwnego że atmosfera robi się poważniejsza niż poprzednio, nawet jeśli i tak nie brak wstawek komediowych. Głównie skupiających się na Tence kochającym swoich braci aż do bólu. Umiejscowione są one w odpowiednich miejscach - i w odpowiedni sposób - tak, że nie wpływają negatywnie na odbiór całej historii. Nie są dodawane na siłę, przesadzone, czy zbędne. Dzięki nim na twarzy czytelnika nie raz pojawia się uśmiech.

Zakończenie tomu ponownie wstrząsa czytelnikiem. Zaczynam podejrzewać autorkę o brak serca - jak można zostawiać nas, z czymś takim, na tak długo? Tu chylę czoło przed wydawnictwem za trzymanie się terminów i brak znacznych opóźnień, dzięki czemu oczekiwanie skróciło się do dwóch miesięcy. Zawsze mogło być o wieeeeeeeele dłużej, jak w przypadku niektórych, dobrze znanych mi tytułów.

Wydanie jak zwykle bardzo dobre. Rzuciło mi się w oczy kilka niewyczyszczonych onomatopei. Niekoniecznie jest to przeoczenie, ponieważ na jednej stronie są praktycznie na pierwszym planie, zajmując dużo miejsca. Może problemem było odtworzenie wnętrza więzienia, które te zasłaniały? Mimo wszystko trochę szkoda że w tym przypadku, jak i w kilku innych, zostały zostawione. Miejscami przeszkadza brak marginesów wewnętrznych. Mamy za to bardzo dobre tłumaczenie, no i obwoluta, nad którą znowu można się pozachwycać. Soramaru, w czerwieni, wśród jesiennych liści. Z tyłu oczywiście opis, a pod obwolutą właśnie, okładka. Dwie humorystyczne czterokadrowe opowieści, posłowie oraz kilka słów na temat Shirasu. Coś, czego żaden fan serii nie może przeoczyć.

Dotarliśmy do połowy, za szybko, choć czas do kolejnych tomów okropnie się wydłuża. Szczególnie po zakończeniu, którym autorka chce najpewniej przyprawić nas o zawał. Nie pozostaje wiec nic innego, jak tylko sięgać po czwartą część Śmiechu w chmurach... Pierwszą osobą po tej recenzji będę oczywiście ja, mogąc już bez wyrzutów sumienia zabrać się do poznawania dalszych losów trójki braci. Trójki?
 
Moja ocena: 9/10
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...