poniedziałek, 19 stycznia 2015

16 - Monster #1

Tytuł: Monster
Japoński tytuł: Monster
Autor: Naoki Urasawa
Wydawnictwo: Shogakukan
Wydawnictwo polskie: Hanami
Gatunek/tematyka: seinen, dramat, kryminał, sensacja
Liczba tomów: 9 (seria zakończona)
Manga dla dorosłego czytelnika!

Każdy czasem odczuwa niepokój. Nawet zdolny doktor Kenzo Tenma nie jest żadnym wyjątkiem. Skąd mógł wiedzieć, że powrót do zajęcia, jakim jest ratowanie ludzi, nie przyniesie mu sukcesu, lecz powoła do życia niesamowitą istotę? Czym jest sprawiedliwość, czym jest zło? Te pytania pozostawiam Tobie.

W Niemczech, gdzie panuje zamieszanie po zjednoczeniu, bezdzietne pary w średnim wieku giną jedna po drugiej. Zabójcą był Johan! Dlaczego atakuje takie osoby? Kenzo Tenma wyrusza w podróż, by odnaleźć siostrę bliźniaczkę Johana, która może dać mu wskazówki pozwalające rozwikłać tajemnicę potwora.
(opisy z okładki mangi)

Na Monstera polowałam od długiego czasu. Najchętniej kupiłabym chyba zaraz po premierze pierwszego tomu, w końcu to manga jak dla mnie - akcja, sensacja i tajemnica. Czegóż chcieć więcej? Gdy jednak zobaczyłam cenę, zrezygnowałam. Jakoś nie zwróciłam uwagi ani na ilość stron (których jest aż 424) czy na to, że w polskiej edycji w skład jednego tomu wchodzą dwa oryginalne. Całe szczęście że w końcu do tego doszłam, a przy okazji trafiłam na promocję, dzięki której już dwa tomy stoją na mojej półce. Mogę powiedzieć jedno: Monster wart jest swojej ceny, a ja na pewno nie żałuję, że zamiast pięciu tomów innych mang mam dwa tomy tej (w sumie nawet cztery). Trzecią będę niedługo zamawiać.

Czy życie każdej osoby jest równie ważne? Przed tym pytaniem stanąć musiał dobrze zapowiadający się neurochirurg. Kenzo Tenma w szybkim tempie odnosił sukcesy. Był pupilkiem dyrektora szpitala oraz narzeczonym jego córki. Swoim wyborem zniszczył wszystko. Stracił szansę na karierę oraz kobietę, którą kochał. Czy żałował? Ani trochę, ponieważ wiedział, że wybrał dobrze. Zaczęły się dla niego ciężkie chwile, musiał pracować ponad normę by się utrzymać i patrzył, jak ukochana romansuje z innymi. Na szczęście nie trwało to długo, ponieważ tak nagle, jak się zaczęło, równie nagle się wszystko skończyło - wraz ze śmiercią trzech osób przez które najbardziej ucierpiał oraz zniknięciem bliźniaków, będących powodem całego zamieszania.

Od tego momentu wszystko układało się coraz lepiej. Kenzo został ordynatorem chirurgii, ponownie odnosił sukcesy, miał spokój od byłej narzeczonej - która po śmierci ojca łaskawie chciała do niego wrócić. Pacjenci go uwielbiali, a on nie widział świata poza nimi. Został jednak wplątany w sprawę seryjnego mordercy, stał się nawet głównym podejrzanym - nie tylko w tej sprawie, ale i w tej sprzed dziewięciu lat - potrójnego morderstwa trzech pracowników szpitala. Jako jedyny zna jednak tożsamość prawdziwego sprawcy w obu tych przypadkach i tylko on może go powstrzymać.

Gdyby to był film, z fabuły nie zostałoby tak wiele - trochę ganiania się, kilka wybuchów, jakiś pościg, złapanie prawdziwego winowajcy przez głównego bohatera i oczyszczenie siebie z zarzutów. W Monsterze to jednak zaledwie początek - czeka nas jeszcze osiem tomów świetnego kryminału oraz dużej ilości akcji. A przynajmniej sądzę tak po lekturze pierwszej części.

Nie wszystko jednak skupia się tylko i wyłącznie na tytułowym Monstrum. Podczas podróży Tenmy poznajemy różnych ludzi i ich historie, problemy, z którymi mężczyzna pomaga im się zmierzyć. Zazwyczaj nie lubię takich odskoczni od głównego wątku, chcąc jak najszybciej wiedzieć co będzie dalej, tutaj jednak podoba mi się ten zabieg. Nie wydaje się być niepotrzebnym przedłużaniem, wręcz przeciwnie - kolejne historie, kolejne osoby sprawiają, że całość wydaje się być jeszcze ciekawsza. A główny bohater jeszcze bardziej zyskuje w oczach czytelnika. Przynajmniej w moich.

Skoro zaś o postaciach mowa, w tej pozycji naprawdę ich nie brak. Jedni pojawiają się tylko przez chwilę, odgrywając jednak dość dużą rolę, inni zaś są dość często, nic konkretnego nie wnosząc, jednak również wydają się mieć pewien wpływ na fabułę. O tych głównych jednak aż trzeba napisać kilka słów.

Kenzo Tenma przyjechał z Japonii do Niemiec z nadzieją na karierę oraz w celu zgłębiania wiedzy z dziedziny neurochirurgii. W swoim kraju miał o tyle trudniej że był trzecim synem dyrektora małego szpitala, więc pierwszeństwo mieli jego starsi bracia. Szybko zaczął odnosić sukcesy, związał się z córką dyrektora, na sali operacyjnej umiał dokonać rzeczy, których nawet bardziej doświadczeni lekarze nie byli w stanie. Jego życie nie było jednak tak piękne i kolorowe jak mogłoby się wydawać. Wykorzystywany ze względu na swoją wiedzę i umiejętności, z kobietą, która bardziej niż cokolwiek ceniła u niego talent i to, kim w przyszłości może zostać - z nią u boku. Bez słowa sprzeciwu pozwalał na wszystko, nawet na to, by jego ciężka praca została przypisana przyszłemu teściowi. Nie lubię gdy główny bohater jest właśnie... taki. Bez swojego zdania, łatwo dający się zmanipulować, posłuszny innym.

Na szczęście wszystko zmieniła sytuacja z żoną i dzieckiem Turka, którego zostawił na stole operacyjnym, by pomóc znanemu śpiewakowi operowemu. Niekoniecznie z własnej winy, jednak zarzuty kobiety przyjął do siebie - i nie pozwolił na to, by sytuacja się powtórzyła. Ryzykował karierę aby pomóc chłopcu zamiast burmistrzowi miasta. Mimo że ze śmiercią mężczyzny nie miał nic wspólnego - w końcu został wezwany do szpitala by operować dziecko i jego jedyną winą jest to, że nie pozwolił się od niego odciągnąć - to właśnie go zaczęto obwiniać o śmierć mężczyzny i zszarganą reputację szpitala. Właśnie od tej chwili zaczął zdobywać moją sympatię. Choć musiał pracować ponad normę nie dał się zagiąć - nie rezygnował, dalej ratował ludzkie życia, dalej zdobywał sympatię pacjentów. Walczył w ich obronie, samemu nie będąc w najlepszej sytuacji.

Po śmierci trzech głównych prześladowców - jeśli można ich tak nazwać - wszystko ponownie zaczęło się układać. Odrzucił przeprosiny byłej narzeczonej (i dobrze, wkurzyłabym się gdyby na "Zrobię ci łaskę i do ciebie wrócę" odpowiedział "Tak kochanie, już sam do ciebie lecę!"), został ordynatorem chirurgii i zaczął prowadzić spokojne życie, pełne sukcesów i uwielbienia przez pacjentów. Takie, na jakie zasłużył.

Mimo że szczęście długo się go nie trzymało, dla innych osób gotów był poświęcić życie, wolność i karierę. Pomagał mimo własnych problemów, bezinteresownie. Stosunek pacjentów do mężczyzny najlepiej widać wtedy, gdy przyszła po niego policja, a ci stanęli za nim murem, nie pozwalając go aresztować.

Im dalej, tym coraz bardziej go lubiłam. Za jego dobroć, chęć pomocy innym oraz za to, że stawał się twardym, walczącym o swoje mężczyzną. Na samym początku pewnie pozwoliłby wrócić narzeczonej, może poddałby się i na policji próbował udowodnić swoją niewinność, tym samym czyniąc z siebie łatwego kozła ofiarnego... Na szczęście teraz wie czego chce i zrobi wszystko, by tego dokonać - nawet jeśli musiałby zabić Monstrum, które sam stworzył.

Eva Heinemann była narzeczoną Tenmy. Kobieta bez uczuć, córeczka tatusia, która uważa że jest lepsza od innych dzięki pozycji jej ojca. Kochała Kenzo? Nie jestem pewna. Gdyby naprawdę tak było nie zostawiłaby go gdy wszyscy się od niego odwrócili. Za aprobatą - a może i namową - ojca zaczęła romansować wtedy z innymi lekarzami.

Gdy nie miała do kogo zwrócić się o pomoc z wielka łaską chciała wrócić do Tenmy. Na szczęście pierwszy raz w życiu nie dostała tego, czego chciała. Trzy razy wyszła za mąż dla pieniędzy, nigdy jednak nie zaznała już miłości. I dobrze, właśnie to jej się należało. Dlatego właśnie, w pewnym sensie, ją lubię - mogą do woli wkurzać się na nią, bo naprawdę mam do tego powód! Szczególnie po tym, co zrobiła, gdy Kenzo odrzucił ją drugi raz. Mam jednak nadzieję że to nie koniec i w dalszych tomach odegra niemałą rolę.

Heinrich Lunge jest inspektorem BKA, pewnym swej nieomylności. Już dawno uznał Tenmę za winnego otrucia trzech lekarzy, a teraz morderstw małżeństw w średnim wieku. Nie powiem, jest inteligentną osobą z bardzo dobrą pamięcią, skupił się jednak na niewłaściwej osobie i teraz nic go nie przekona do zmiany zdania. Duma pewnie by mu na to nie pozwoliła. Choć mam nadzieję że w końcu uwierzy w opowieść mężczyzny i zacznie szukać prawdziwego mordercy.

Ważną rolę odgrywają bliźniacy, Anna i Johan Liebert. Zostali przywiezieni do szpitala w którym pracował Kenzo tuż po morderstwie ich rodziców - chłopak został postrzelony w głowę i był w ciężkim stanie, dziewczyna zaś była w szoku. To właśnie w sprawie Johna mężczyzna sprzeciwił się niedoszłemu teściowi i to jego życie ratował.

Dzieciaki miały być sposobem na ukazanie szpitala w lepszym świetle po śmierci burmistrza, nawet jeśli to przeszkadzało w ich leczeniu. Zniknęły w dniu tajemniczej śmierci trzech pracowników tej placówki i słuch o nich zaginął na dziewięć lat.

Ponownie mamy z nimi do czynienia podczas serii morderstw. Anna, nie pamiętając nic z pierwszych dziesięciu lat życia, została przygarnięta przez bezdzietne małżeństwo i wychowywana jako Nina Fortner. Radosna dziewczyna, dobrze zapowiadająca się studentka prawa, której nie da się nie lubić. Musi jednak nieustannie odwiedzać psychologa z powodu  koszmarów i za wszelką cenę chce poznać przeszłość - mimo tego, że wiele osób ją przed tym ostrzega.

Johan za to jest... tytułowym Monstrum. Chyba mogę to napisać, w końcu nawet w opisie z tyłu tomu jest to wspomniane. Żyje tylko i wyłącznie dzięki Kenzo, który ściągnął go już praktycznie z tej drugiej strony. Niewinne dziecko, sierota, która właśnie, w tak okrutnych okolicznościach straciła rodziców, sama ledwo uchodząc z życiem. Prawda jest jednak zupełnie inna.

W życiu Tenmy ponownie pojawia się tuż przed swoimi dwudziestymi urodzinami, gdy chciał zabić jedyną osobę mogącą zdradzić jego tożsamość policji. Przyznał ze był wdzięczny lekarzowi za przywrócenie go do życia i stworzenie z niego osoby, którą się stał. Mężczyzna nie był równie zadowolony z tego powodu, pewnie po części obwiniając się o udział w morderstwie tych wszystkich ludzi - w końcu to on ponownie powołał do życia Monstrum.

Najgorsze jest to że nikt nie chce uwierzyć słowom Kenzo dotyczącym chłopaka. W końcu jak taki dzieciak mógłby otruć trójkę lekarzy, a niedługo potem z zimną krwią mordować niewinne małżeństwa, które przygarnęły go pod swój dach i opiekowały się nim?

Nie lubię, jak w filmach czy powieściach giną osoby, które naprawdę na to nie zasłużyły. Które powoli zaczęły zyskiwać moją sympatię, powoli zaczęły się zmieniać na lepsze, jednak tego procesu nie były w stanie zakończyć. W tej pozycji podobne sytuacje będą pewnie miały miejsce jeszcze nie raz, trzeba się do tego przyzwyczaić. I przygotować. Sprawia to jednak, że czytelnik jeszcze bardziej się wciąga, uważnie śledząc historie różnych osób, mając nadzieję, że dopisze im szczęście - i jeszcze bardziej ciesząc się ich szczęśliwym zakończeniem. Ofiary, wiadomo, muszą być, tego się nie uniknie. Oby jednak Kenzo zdołał uratować jak największą ilość osób i jak najbardziej przeszkodzić Johanowi.

Uwielbiam za to dobre kryminały, w których niczego nie możemy być pewni. Już powoli zaczynają się problemy z tym komu można ufać - wpływy Johana sięgają dalej niż mogłoby się wydawać. Nie ma pewności co do tego, kto przeżyje - kolejna niewiadoma.

Autorowi można tylko pogratulować. Ale czy tylko jemu?

Wydawnictwo również się przyłożyło. Mamy do czynienia z naprawdę świetnym wydaniem, połączonym, jednak o większym formacie. Dzięki temu nie jest to pozycja "na raz", ale pozwala cieszyć się lekturą przez dłuższy czas. Bez obwoluty, sama okładka ze skrzydełkami, na której widnieją podobizny postaci - w formie obrazów. I po tych dwóch tomach które posiadam już widać, że te łączą się w pewną całość. Szkoda tylko że nie jest tak również na grzbietach, które są jednak najbardziej widoczne, stojąc na półce. Z tyłu opis obu tomików wchodzących w skład polskiego wydania. Opis drugiego przy okazji trochę zdradza czego możemy się spodziewać na samym początku, przez co tożsamość tytułowego Monstera nie jest takim zaskoczeniem jak mogłaby być.

Dobrze się czytam, choć mogę mieć tutaj kilka "ale". Jak choćby w momentach gdy Anna jest z przyjaciółkami, i zwracając się do nich, za każdym razem wymienia je po imieniu. Całe szczęście iż są tylko dwie, ponieważ trudniej byłoby wymienić całą grupkę. Brzmi to trochę nienaturalnie. Lepiej brzmiałoby zwykłe "dziewczyny", czy nawet, w niektórych momentach, zupełnie można by to pominąć. Przyczepiłabym się też trochę do "Monstera". Czasami w parze z "Monstrum", jak choćby na stronie 162, czasami zamiennie. Wiem, że jest to tytuł mangi, jednak słowo po angielsku oznacza potwora i miejscami trochę dziwnie wygląda nieprzetłumaczone, lub razem z innym, o tym samym znaczeniu.

Jedyne, co mi tak naprawdę rzucało się w oczy, to błędy i literówki. Wiem, że każdy jest człowiekiem, a mając do korekty ponad 400 stron, coś może umknąć. Najbardziej widoczne sobie spisałam - na stronie 156 fotel dyrektora, 245 - wychowywali, 296 - spacja przed przecinkiem, 331 - spacja między kropkami, 353, 4 okienko - to znaczy, 381, 6 okienko - bez przecinka po ślubu, 387, 6 okienko - bez przecinka po dziewięć. W sumie z interpunkcją sama nie żyję w najlepszych stosunkach, ale kilka razy jeszcze też coś zauważyłam. Pewna jednak tutaj nie jestem.

Tak jak użyta główna czcionka mi się podoba, tak ta druga, podczas przemyśleń, wspomnień czy rozmów przez telefon, trochę nie pasuje... Ale to może być tylko moje zdanie. Szkoda też że na grzbiecie dość łatwo się zrobiło zagięcie na samym środku - albo ja za mocno rozłożyłam tomik, nie zauważając tego. Przy tak grubej pozycji nie ma się jednak za bardzo co dziwić.

Tyle z moich narzekań. Błędy pewnie przy następnym wydaniu zostaną poprawione, co do reszty może być to tylko moje widzimisię. Pochwalić trzeba za to grafików, którzy ładnie wyczyścili wszystkie onomatopeje. W każdym razie tytuł będę polecać, ponieważ jest naprawdę wart przeczytania. Osoby szukające dobrego kryminału, czegoś z akcją, lubiące trochę dramatu - na pewno znajdą w tej pozycji coś dla siebie. Starsi czytelnicy również nie powinni czuć się zawiedzeni, ponieważ to tytuł skierowany głównie do nich. Zresztą ostrzeżenie na okładce mówi samo za siebie. Monster wart jest swojej ceny i, mam nadzieję, trafi do jeszcze większej liczby czytelników, ponieważ naprawdę na to zasługuje.
Moja ocena: 9/10

6 komentarzy:

  1. chyba jednak się skuszę... chociaż kasiory żal :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł wart jest swojej ceny, ja na pewno kupię każdą pozostałą. xD I już nie mogę doczekać się aż zamówię trzecią... A potem wyjdzie czwarta. xP Muszę tylko dobrać do darmowej wydyłki i... xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta nasza ,,oszczędność" :) Kiedyś dorwę calusieńką zawartość Twoich półek, buahaha

      Usuń
    2. A zapraszam. xD Ja tam niestety z oszczędzaniem mam problem, szczególnie, gdy wychodzi tyle fajnych tytułów... xP

      Usuń
  3. Czy kolejne tomy też będą opierały się o tą samą postać "monstrum"? Czy będą się zmieniać? Z Twojej recenzji trochę wynika jakby ten wątek był zamknięty, ale czy tak jest?

    Po twojej recenzji i wzmiance już na okładce kto będzie mordercą, myślę, że wydawcy/ autorowi chodziło o to by czytelnik skupił się właśnie na relacjach między bohaterami oraz motywom ich działań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównym antagonistą prawdopodobnie cały czas będzie ta sama osoba. Nie sądzę jednak by całość stała się nudna, monotonna, na siłę przedłużana. Z tego co widziałam w pierwszym tomie, oraz po przekartkowaniu drugiego widzę, że autor ma wiele pomysłów i niekoniecznie wszystko kręci się wokół Monstrum, ale jest wiele innych, pobocznych historii, związanych z głównym tematem. Dokładniej będę mogła powiedzieć po lekturze drugiego tomu, a już niedługo na moją półkę trafią dwa kolejne, więc... : )

      Na pewno nie chodzi tu o poznanie tożsamości mordercy. Wszystko jest w miarę jasne, przynajmniej dla głównego bohatera. Chodziło mi raczej o to że gdyby tomy zostały wydane oddzielnie, w opisie pierwszego nie byłoby słowa o tym, kto jest tytułowym Monstrum i dopiero na ostatnich stronach byśmy sie tego dowiedzieli. Nie mówię że to źle, ale byłby chociaż element zaskoczenia. : )

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...