czwartek, 25 lutego 2016

29 - Pieśń Apolla #1

Tytuł: Pieśń Apolla
Japoński tytuł: Apollo no Uta
Autor:  Osamu Tezuka
Wydawnictwo: Shonen Gahosha
Wydawnictwo polskie: J.P.Fantastica
Gatunek/tematyka: shounen, fantastyka, psychologiczny, romans, dramat
Liczba tomów: 2 (seria zakończona)
Ograniczenie wiekowe: 18+

Dlaczego człowiek staje się zły? Czy to, że postępuje niewłaściwie to tylko i wyłącznie jego wina? Jak wielki wpływ ma na wychowanie otoczenie w jakim dana osoba przebywa, więzi rodzinne, stosunki międzyludzkie?

Czy da się żyć bez miłości?

Shougo od samego początku nie wiedział co to znaczy kochać. Dla swojej matki był wpadką, przeszkodą w kolejnych romansach. Nie znał swojego biologicznego ojca, za to miał kilkunastu "tatusiów". W takiej "kochającej się rodzince" wyrósł na nastolatka, który agresją reaguje na jakąkolwiek formę okazywania uczuć, bez względu na to, czy przez ludzi, czy przez zwierzęta. Gdy podjęte zostają pewne kroki w celu ukierunkowania go na właściwą drogę, wtrącają się również siły wyższe, które karzą go w najgorszy z możliwych sposobów - będzie zakochiwał się wciąż na nowo, z tragicznym skutkiem.

Nie ma chyba fana mangi i anime który nie wiedziałby kim jest Osamu Tezuka. Niewiele jego dzieł zostało wydanych w Polsce, jednak kolejne zapowiedzi oraz ogłoszenia dają nam nadzieję na to, iż będzie nam dane zapoznać się z większą ilością mang jego autorstwa. Przyznam że Pieśń Apolla jest moją pierwszą stycznością z jego twórczością i choć na początku zapierałam się iż nie kupię tego tytułu, bo jest zupełnie nie dla mnie, postanowiłam jednak dać mu szansę. Jak wielki błąd bym popełniła gdybym rzeczywiście odpuściła... Dlatego cieszę się, że nieraz pierwsze wrażenie jest mylne.

Głównym bohaterem jest Shougo Chikaishi, nastolatek, który trafił do zakładu psychiatrycznego. Zamknięto go tam z powodu agresji jaką przejawiał widząc miłość w jakiejkolwiek postaci, w efekcie czego cierpiały zwierzęta. Obawiano się, że niedługo nienawiść do okazywania sobie uczuć przeniesie się również na ludzi.

Odczuwa przyjemność sprawiając ból innym. Czasami robi to nawet bez powodu, tylko dlatego, że może. Wydaje się być niewzruszony na wszelkie prób dotarcia do niego, a jego ironiczny uśmieszek ani przez chwilę nie schodzi mu z twarzy. Nie lubię tego typu postaci, a już zupełnie go znienawidziłam na samym początku, gdy z takim sadyzmem znęcał się nad zwierzętami. Zaraz potem poznajemy jednak jego przeszłość i zaczynamy stawiać przed sobą masę pytań - czy tylko on jest winny swojemu zachowaniu? Czy można go winić za to, że nie odczuwa żadnych głębszych uczuć? Czy niszczy wszelkie przejawy miłości z powodu zazdrości? Czy można go w ogóle usprawiedliwiać? Są w końcu osoby które wychowywały się w gorszych warunkach i wyrosły na lepszych ludzi, Shougo zaś stał się psychopatą z którym chcielibyśmy mieć jak najmniej do czynienia.

Jesteśmy jednak świadkami sytuacji, w których zmienia swoje nastawienie. Ryzykuje nawet życie w obronie najbliższych. Ciężko mieć w stosunku do niego jedną, określoną opinię, ponieważ Shougo sprawia, że w jednej chwili go nienawidzimy, w innej współczujemy, a w jeszcze innej trzymamy kciuki za to, aby wszystko się ułożyło. Przyznam że jeszcze nie poznałam postaci, która wywoływałaby u mnie tak skrajne emocje. Najdziwniejsze jest to, że aby opisać nastolatka można użyć głównie negatywnych określeń, ciężko powiedzieć na jego temat coś naprawdę pozytywnego, jednak tak naprawdę chyba nie da się go nie lubić. To on jest jednym z większych plusów tej mangi i gdyby choć trochę zmienić jego zachowanie, wpłynęłoby negatywnie na całość.

Dość ważną rolę odgrywa lekarz chłopaka. Na początku zastanawiałam się nad tym jaki jest jego stosunek do Shougo, doszłam jednak do wniosku, że naprawdę chce mu pomóc. I tak, chwilami miałam co do tego pewne wątpliwości. Stosuje różne sposoby - elektrowstrząsy, hipnoza, pokazywanie osób z jeszcze bardziej chorą psychiką, tym samym dając nastolatkowi do zrozumienia, jak może skończyć, jeśli nie zmieni swojego postępowania. Mimo iż ten nie wykazuje żadnych oznak poprawy, lekarz nie traci wiary w jego człowieczeństwo, nawet, gdy sytuacja się komplikuje, a wszystko wskazuje na pogorszenie jego stanu.

Mimo że pojawia się tylko na chwilę, matka Shougo jest również jedną z ważniejszych postaci - głównie przez to, jaki wypływ miała i na jakiego człowieka "wychowała" swojego syna. Nie liczyła się dla niej miłość, ważniejsze było zaspokojenie wszystkich swoich potrzeb. Nie robiło to dla niej różnicy czy była z jednym mężczyzną, czy kilkoma, zaś kłamstwa i oszukiwanie ukochanych nie sprawiało jej najmniejszego problemu i robiła to bez mrugnięcia okiem. Gdy nie miała jak ignorować chłopaka, zbywała go pieniędzmi, by ten tylko nie przeszkadzał jej w dalszych romansach. W końcu od samego początku był dla niej tylko kłopotem.

Całość podzielona jest na trzy części - trzy różne historie miłosne, każda z nich zakończona równie nieszczęśliwie. Inne miejsca, czas. Jedynym wspólnym elementem jest postać Shougo. W końcu mogę się do czegoś przyczepić, ponieważ tak jak pierwsza opowieść była świetna, druga również mi się podobała, tak trzecia już mnie zawiodła. Główny motyw wzięty znikąd, a bohater ot tak się na wszystko zgadza, co zupełnie do niego nie pasuje... zresztą nie sądzę, by ktokolwiek dał się namówić równie łatwo, co on. Zachowanie jego ukchanej również jest nienaturalne. Aż szkoda że w tak świetnej mandze jest taki kiepski rozdział.

Ciekawe jest jednak to, że mimo tylu lat od powstania, manga nie straciła na aktualności. Dobrze, może czasy się zmieniły - chociażby nie stosuje się już elektrowstrząsów jako element leczenia psychiatrycznego, jednak podejście do uczuć, miłości i cielesności w wielu przypadkach jest podobny. Ileż to razy nawet teraz słyszymy o sytuacjach w których rodzice pozbywają się dziecka, bo im przeszkadza. Ile osób podchodzi do seksu przedmiotowo, bez uczuć, nie zwracając uwagi na ilość partnerów. Ale by nie było że świat jest taki zły i okrutny - równie często poznajemy też historie w których ktoś naraził swoje życie, zdrowie, by pomóc i to nie tylko ukochanej osobie, ale nawet nieznajomemu. Miłość przybiera różne formy, może połączyć ze sobą również ludzi którzy nie mają ze sobą nic wspólnego, nawet wrogów, co Pieśń Apolla idealnie obrazuje.

Bardzo podoba mi się poprowadzenie historii. Czytelnik jest zaintrygowany od samego początku, gdy autor w oryginalny sposób przedstawia moment zapłodnienia, porównując go do wyścigu - wygrywa najszybszy, najlepszy, w nagrodę może połączyć się z Królową i spędzić z nią wieczność, tworząc nowe życie. Ani przez chwilę się nie nudzimy, poznając coraz to kolejne opowieści, kolejne ukochane, mając nadzieję, że może jednak doczekamy się tego dobrego zakończenia, doskonale wiedząc, że nie ma na to szans. Tytuł wciąga tak, że całość pochłania się praktycznie za jednym razem i lepiej poświęcić tę godzinę na lekturę, niż rozwlekać w czasie. Wielkim plusem jest również to, że tak naprawdę niczego nie jesteśmy pewni i bywają momenty gdy zastanawiamy się, czy jest to kolejna wizja, czy wszystko dzieje się naprawdę.

Manga posiada ograniczenie wiekowe 18+ i jest ono słusznie nadane. Pojawia się nagość oraz znęcanie się zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Zresztą sama tematyka i poruszane problemy są zdecydowanie skierowane do osób starszych.

Kreska zdecydowanie różni się od tej, którą tak dobrze znamy. Widać, że nie jest z "naszych czasów", do tego o wiele bardziej pasuje do komedii niż do tak poważnego tytułu. Postacie nie są ładne, brak im szczegółów, nie raz nie są zachowane odpowiednie proporcje. Przez dłuższy czas zastanawiałam się kiedy spodnie Shougo w końcu mu się zsuną, w końcu nie mają jak się na nim utrzymać. Pomimo tego, w jakiś sposób, dzięki właśnie tym rysunkom, Pieśń Apolla zyskuje pewien dodatkowy urok. Czegoś, co mnie na początku dziwiło, momentami nawet śmieszyło, w tej chwili nie zamieniłabym na nic innego.

Polskie wydanie prezentuje się bardzo dobrze. Powiększony format, czerwono-biała obwoluta, z przodu rysunek biegnącego głównego bohatera, wzięty z jednego z kadrów mangi. Grzbiet świetnie prezentuje się na półce, co musiałam zaznaczyć, bo specjalnie zrobiłam mały porządek w swojej kolekcji, tak, aby Pieśń Apolla stała w pierwszym rzędzie. Z tyłu opis, informacja o ograniczeniu wiekowym i cena. Na okładce znajdują się rysunki z obwoluty, z tym, że w szarobiałych barwach. Pewnie to tylko mój egzemplarz, ale grzbiet jest znacznie przesunięty, na szczęście zakryty, dzięki czemu tego nie widać. Dwie kolorowe strony, jedna z nich będąca również spisem treści - tylko tak naprawdę nie wiem po co on jest, ponieważ nie pokrywa się z tym, kiedy fabularnie rozpoczynają się dane rozdziały. W dużej części prologu delikatnie widać piksele, te strony odróżniają się od reszty głównie przez to, że wszędzie kontury są mocne i grubsze. Nie licząc jednego zdania o panu Makoto i kocie, w którym do tej pory nie potrafię znaleźć sensu, nie mam się do czego przyczepić jeśli chodzi o tłumaczenie. Tekstu nie ma tak dużo jak można by się spodziewać, a ułożenie kadrów jeszcze bardziej ułatwia czytanie, dzięki czemu nawet nie zauważymy kiedy minie ta godzina, może półtorej, a lekturę mangi mamy za sobą. Wyczyszczone onomatopeje oraz intensywna czerń tuszu sprawia, że miło się patrzy na tomik i aż chce się go kolejny raz przeczytać... albo choćby przekartkować.

Mimo tych kilku nielicznych wad uważam, że to naprawdę świetna manga. W tej chwili nie wyobrażam sobie mojej kolekcji bez niej. Czuję przy tym większą motywację by w końcu zapoznać się z innymi dziełami Osamu Tezuki, szczególnie tymi już wydanymi. Z czystym sumieniem mogę też polecać Pieśń Apolla, bo jest to tytuł któremu warto dać szansę.
Moja ocena: 9/10

niedziela, 21 lutego 2016

28 - Biały jak śnieg #1

Tytuł: Biały jak śnieg
Chiński tytuł: Luo Xue Cheng Bai
Rysunki: Zi Gui
Scenariusz: Zi Tu
Wydawnictwo: Uei-shiang
Wydawnictwo polskie: Yumegari
Gatunek/tematyka: shounen-ai, komedia, fantasy, przygoda, historyczny
Liczba tomów: 2 (seria zakończona)
Ograniczenie wiekowe: 15+ 

Gdy po stu latach Xue Qiu, lisi demon, wraca na swoją Śnieżną Górę, czeka go niemiła niespodzianka. Zadomowił się tam pewien człowiek który pościnał część jego ulubionych miłorzębów by wybudować sobie domek, ukradł meble głównego bohatera, a na dodatek nie spieszy mu się do opuszczenia tego miejsca. Wręcz przeciwnie - bardzo mu się tam podoba, szczególnie, że może łatwo zbierać materiały do swojej książki o demonach, a śnieżny lisek daje mu wiele okazji do zdobycia nowych, ciekawych informacji. Biedny Qiu musi poradzić sobie nie tylko z nim, ale i z dwójką niedźwiedzich demonów, chcących przejąć Śnieżną Górę, oraz ze zbliżającym się niebiańskim testem, dzięki któremu może zyskać nieśmiertelność.

Decydując się za zakup Biały jak śnieg nie oczekiwałam nic specjalnego, choć przyznam, że tytuł zaliczyłam do tych które "muszę mieć" i kupiłam zaraz po premierze. Shounen-ai oraz demony będące bishami  ze zwierzaczkowymi uszkami wystarczyły, by mnie zainteresować. Trzeba jednak o wiele więcej by mangę (lub manhuę, jak w tym przypadku) uznać za dobrą - dobra historia, ładna kreska, ciekawi bohaterowie... czy to wszystko możemy znaleźć w tym tytule?

Xue Qiu jest lisim demonem ze Śnieżnej Góry. Powrócił na nią po stu latach, gdy "jakiś miodojad" go z niej wyrzucił. Odkrycie niechcianego gościa nieźle go wkurzyło i od tej pory jego głównym celem stało się pozbycie mężczyzny.

Zwierzęcą formą Qiu jest śnieżny lis, dzięki czemu ma białe uszy i włosy. Śliczny, miły - gdy tylko chce, czasami śmieszny, jednak jego największą wadą jest to, że... jego głupota dość szybko przestaje bawić czytelnika. Naiwny aż do przesady, dość niezdarny, uważający się za najsilniejszego demona. A szkoda, bo gdyby dodać mu trochę powagi, tytuł by wiele zyskał. Nie irytuje, jednak z czasem o jego kolejnych wyskokach czyta się z obojętnością. Na szczęście na każdy gorszy moment przypada jeden lepszy, gdy zachwyca nas swoim urokiem, uśmiechem, albo w końcu udaje mu się nas rozśmieszyć.

Luo Shusheng jest właśnie tym uczonym, który zadomowił się na terytorium Qui'ego. Na samym początku również nie grzeszy inteligencją, będąc nieświadomym kolejnych prób pozbycia się go ze Śnieżnej Góry (albo najlepiej od razu ze świata żywych), na szczęście im byłam dalej, tym miałam coraz większe wrażenie, że to tylko gra. Zaczęłam mieć wątpliwości odnośnie tego, kim on tak naprawdę jest. Do tej pory tego nie wiem, za to ze strony na stronę staje się coraz ciekawszą postacią. Jego umiejętności przekraczają nie tylko ludzkie, ale i nieraz demonie. Zresztą nie tylko ja zaczęłam zastanawiać się nad tym, co kryje się za maską uprzejmego, również dość naiwnego mężczyzny z niesamowitym szczęściem. Czy to na pewno tylko szczęście?

Jest jeszcze Hu You, demon ognistego lisa z Ognistej Góry, dobry przyjaciel Qiu, jedyna osoba, która miała co do Luo pewne wątpliwości - nawet, jeśli na początku tego nie pokazywała. Nie wolno zapomnieć też o tajemniczym, zamaskowanym demonie, Mei Qiu, towarzyszącym głównemu bohaterowi na niebiańskim teście dla demonów, którego zwycięzca może zyskać nieśmiertelność. Mam jednak pewne podejrzenia odnośnie tożsamości tej osoby, które podzielają pewnie i inni czytelnicy. Nie wiem czy bardziej mam nadzieję że manhua mnie zaskoczy i przypuszczenia się nie sprawdzą, czy jednak okaże się, że Mei Qiu jest tym, kim myślę.

Historia nie jest jakoś specjalnie oryginalna, dość przewidywalna. Osobiście dzielę ją na dwie części - pierwszą, przedstawiającą historię tego, co działo się na Śnieżnej Górze - oraz ten krótki moment na Ognistej, skupiającą się głównie na Qiu i Luo, oraz drugiej, dziejącą się w Niebiosach. Pomiędzy nimi następuje nagły przeskok i choć są ze sobą powiązane, jedna za bardzo nie wynika z drugiej. Nie licząc tego, że kilka razy wspomniany jest niebiański test, a Shusheng nie chce by Xue do niego przystąpił, to jakby dwie różne opowieści. Po lekturze zastanawiałam się która bardziej mi się podobała, jednak nie mogłam się zdecydować. Każda miała swoje plusy i minusy, swój urok. Choć może w tej drugiej brakowało Luo, nawet wzmianki o nim i o tym, w jakim stanie został na Śnieżnej Górze.

Jest jeszcze krótki oneshot, którego nazwałam "marzenia Xue Qiu". Śmieszna historyjka będąca miłym dodatkiem do całości.

Niestety mało tutaj sytuacji typowo męsko-męskich, nawet, jeśli to tylko shounen-ai, a nie yaoi. Były może ze dwa-trzy momenty, ale to bardziej delikatne sugestie. Choć po części może to i dobrze, bo dzięki temu Biały jak śnieg trafić może do większej ilości odbiorców.

Ładna kreska, śliczne bishe. Jest na im zawiesić oko, choć szkoda, że tak mało postaci. Nawet w swojej zwierzęcej formie Qiu jest słodziutki. Rysunki zdecydowanie nadrabiają braki fabularne, czy charaktery postaci. Bo jak tu ich nie lubić, gdy chce się na nie patrzeć?

Polskie wydanie prezentuje się nawet dobrze. Tomik nie posiada obwoluty bądź skrzydełek. Bardzo podoba mi się okładka, a szczególnie pastelowe kolory. Z przodu dwójka głównych bohaterów, z tyłu lisia forma Qiu, opis, informacja odnośnie ograniczenia wiekowego, gatunek (choć można by było jeszcze zaznaczyć shounen-ai) oraz adres strony internetowej wydawnictwa. Brak kolorowych stron czy spisu treści, strona informacyjna jest za to na samym początku tomiku. Czyta się przyjemnie, zauważyłam chyba dwie literówki (3 - ze Śnieżnej Góry, drugą przegapiłam). Onomatopeje są wyczyszczone i przetłumaczone.

Wiadomo że większość fanów mangi i anime jest bardziej obeznana z kulturą japońską, o chińskiej nie ma bladego pojęcia. Najlepszym tego przykładem jestem ja. I nie miałabym nic przeciwko jakimś małym wyjaśnieniom odnośnie tego, czemu główny bohater nazywany jest Qiu Qiu (mimo że nazywa się Xue Qiu), albo dlaczego kilka razy Shusheng nazywany jest zupełnie inaczej.

Biały jak śnieg nie jest złym tytułem, ale nie jest też wybitnym. Historia jakich wiele, postacie, które nie wyróżniają się spośród innych, komedia, która nie zawsze nas rozśmiesza. Mimo tego czyta się przyjemnie, nie raz też uśmiechniemy się podczas lektury. Choć bohaterowie mają trochę wad i tak ich lubimy, bo każdy z nich ma też "to coś". Czytadło na wolną chwilę, które wciąga się praktycznie za jednym podejściem. Wątek miłości męsko-męskiej, tak jak wspomniałam, praktycznie się nie pojawia, więc po manhuę sięgnąć mogą nie tylko yaoistki. Tytuł skierowany głównie do żeńskiej części odbiorców. Zdecydowanie można miło spędzić czas przy lekturze i choć jest tyle lepszych tytułów i tak mogę go polecić jeśli chce się przeczytać coś lekkiego, przyjemnego i pozytywnego. Właśnie na coś takiego liczyłam kupując ten tytuł, nie zawiodłam się i spodobało mi się na tyle, że drugi tom już niedługo na pewno znajdzie się w mojej kolekcji.

Moja ocena: 6/10

Podsumowanie stycznia 2016


Niestety nie udało mi się dotrzymać postanowienia noworocznego dotyczącego publikowania przynajmniej jednej recenzji tygodniowo (tak jak i kliku innych, niemangowych postanowień ;)), ale chociaż nie zabraknie podsumowania stycznia - skromnego, jednak tego się spodziewałam po dość bogatym grudniu i, teraz, lutym.

Pierwszą mangą jest Monster Petite Panic, której recenzję można przeczytać tutaj. Pierwszy tytuł nowego wydawnictwa, do tego yaoi, więc oczywiście musiałam go mieć. Wraz z tomikiem czytelnicy dostali również notesik oraz krótkie podziękowania za wsparcie. Miły upominek, mam też nadzieję, że nie jedyny i przy kolejnych wydaniach również czeka nas miła niespodzianka

Drugą mangą jest Monster #6, który dotarł do mnie bezpiecznie, bo w obecności dwóch tomów Assassin's Creed. I tutaj czekała na mnie mały dodatek - kilka naklejek, które, jak się dowiedziałam, uzupełniają brakujący tekst w tomie piątym.

Tylko dwie mangi, za to w tym miesiącu nadrabiam. Zresztą zamiast za kupowanie powinnam wziąć się za czytanie. ; ) W sumie już zaczęłam, dlatego w najbliższym czasie powinny się pojawić dwie recenzje - Biały jak śnieg #1 (Yumegari) oraz Pieśń Apolla #1 (J.P.Fantastica).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...