poniedziałek, 22 grudnia 2014

10 - Rewolucja według Ludwika #2

Tytuł: Rewolucja według Ludwika
Japoński tytuł: Ludwig Kakumei
Autor: Kaori Yuki
Wydawnictwo: Hakusensha
Wydawnictwo polskie: J.P.Fantastica
Gatunek/tematyka: shoujo, czarna komedia, tajemnica, romans, fantasy, przygoda, horror
Liczba tomów: 4 (seria zakończona)

Książę Ludwik wraz ze swym wiernym sługą Wilhelmem kontynuuje podróż w poszukiwaniu idealnej kandydatki na żonę. Tymczasem jego ojciec, korzystając z nieobecności syna, wprowadza w życie podstępny plan, mający na celu... pozbawienie Ludwika prawa następstwa tronu!
 
(opis z okładki mangi)
 
~Mogą pojawić się spoilery do poprzedniego tomu!~


Po lekturze pierwszego tomu Rewolucji według Ludwika myślałam że wiem już czego się mniej więcej spodziewać - kolejnych przygód naszego księcia, próbującego znaleźć dla siebie idealną narzeczoną. Cztery luźno powiązane ze sobą opowiadania których elementem wspólnym jest najczęściej Ludwik i jego służący, Wilhelm. W dużej mierze miałam rację, zapowiada się jednak na to, że oprócz tego, z czym mieliśmy do czynienia w pierwszym tomie, czeka nas coś więcej.

Gdy książę, wypełniając wolę ojca, podróżuje po świecie w poszukiwaniu idealnej, przyszłej królowej - najlepiej takiej która miałaby miseczkę E - król postanawia wykorzystać jego nieobecność. Przedstawia ludowi swoją kochankę oraz ich syna, który, w miejsce Ludwika, ma zostać jego dziedzicem. Zamiast cieszyć się z decyzji władcy - czego ten oczekiwał - wszyscy reagują wręcz przerażeniem na myśl o reakcji księcia, gdy dowie się o tym, co dzieje się w królestwie.

Biorąc pod uwagę to iż wszystkie historie są interpretacjami - albo raczej parodiami - baśni braci Grimm, mogłoby się wydawać, że to również jest dobrze znany i często przerabiany motyw. Zła macocha - tutaj jeszcze przyszła - uwiodła biednego, kochającego tatusia by ten pozbył się własnego dziecka a zamiast tego uznał jej ukochanego synalka. Myśli tylko o tym by sama zostać królową, a z syna uczynić przyszłego króla.

Jak dobrze pamiętamy, ojciec Ludwika nie jest tak kochającym tatą jak mogłoby się wydawać - w końcu czy dobry ojciec sypiałby z narzeczoną swego syna? Mógł mieć w końcu dość wybryków i rozwiązłości swojego potomka, nic dziwnego, że wysłał go w podróż w poszukiwaniu narzeczonej, to jednak nie wyjaśnia tego że uwiódł - albo raczej z łatwością dał się uwieść - jedynej dziewczynie, którą książę postanowił zabrać ze sobą do królestwa. Bez mrugnięcia okiem stwierdził że - praktycznie - wyrzeka się swego syna i chce, by jego miejsce zajął bękart, syn jego i kochanki. Wściekł się nawet na reakcję poddanych którzy nie zaczęli go wychwalać z powodu podjętej decyzji.

Może i był trochę zmanipulowany? Kto wie. Może przyszła macocha nie jest taka dobra jak się wydaje? Jeszcze za wcześnie by móc o tym mówić. Największym problemem wydaje się być jednak Juliusz, konkurent Ludwika w walce o tron. Słodki wygląd, który nijak nie pasuje do jego okropnej osobowości. To właśnie on stanie się chyba złym charakterem w tej mandze - nie dam uciąć ręki, ponieważ ojczulek ma jeszcze całe dwa tomy na to, by się wykazać. By pozbyć się księcia wynajmuje płatnych zabójców, tak aby nic nie przeszkodziło mu w osiągnięciu celu.

Aż trudno uwierzyć że taka historia jest na razie zaledwie tłem całej opowieści. Albo raczej czterech różnych opowieści. W końcu niczego nieświadomy Ludwik dalej podróżuje w poszukiwaniu tej jednej jedynej - którą najhojniej obdarzyła matka natura. Może w dalszych tomach to, co dzieje się w królestwie księcia odegra jeszcze większą rolę, spychając całą resztę na drugi plan, na razie jednak nie przerywamy podróży z naszymi bohaterami - przy okazji starając się uniknąć wynajętych morderców czyhających na życie Ludwika. Tym razem, oprócz Wilhelma, wiernego sługi, towarzyszy mu też Dorothea, znana nam z poprzedniego tomu.

Książę swą podróż rozpoczyna od odwiedzin pięknej niewiasty, uwięzionej w wieży przez złą wiedźmę. Nawet jeśli ta przyczepiła do pleców skrzydełka i stara się uchodzić za wróżkę. Roszpunka, dziewczę o pięknym głosie i równie pięknym sercu... Którego chyba trochę jej tutaj brakuje. Omal nie zjadła żywcem biednego ptaszka, stroi fochy, a swojego ukochanego z bez żalu zostawiłaby dla Ludwika. Choć akurat tutaj trudno się jej dziwić że miała do tamtego wąty, gdy stwierdził, że matka wybrała mu narzeczoną - ale nic nie szkodzi, w końcu serce już oddał Roszpunce, tak więc ta będzie mogła zostać jego kochanką! I wszyscy zadowoleni, prawda?

No więc nie do końca.

Nie jest jednak taką osobą jak księżniczki które znamy do tej pory. Na jej charakter miało wpływ  wiele czynników, jak choćby dzieciństwo, problem z włosami, oraz stan, w jakim się znajdowała.

Po Roszpunce nasz dzielny książę przez przypadek natknął się na Malenę. W końcu kto nie chciałby spróbować strzelić sobie z jakiejś starej armaty we wznoszącą się tuż obok wieżę? A że akurat w tej wierzy mieszkała księżniczka wraz ze swoją służącą... Naprawdę, zwykły przypadek.

W ramach kary ojciec na siedem lat zamknął dziewczynę w wieży. Czekała na ukochanego, księcia, dla którego poświęciła swoją wolność. I za owego księcia bierze biednego Ludwika, który, przy kolejnych próbach zaciągnięcia go przed ołtarz, ma już pewnie chęć powiedzieć "weź się kobieto ode mnie odczep". Tym bardziej że spotkawszy króla sąsiedniego królestwa - i jego córki - postanawia uczynić ją swoją żoną. Dzięki temu zakończyłaby się jego podróż. Ludwika czekają pospieszne przygotowania do ślubu który ma być już następnego dnia, atak napalonej na siebie kobiety podczas snu - zresztą nie tylko jednej, oraz ponowne spotkanie z osobą ze swojej przeszłości, dobrze znaną nam z pierwszego tomu, która przed ołtarzem zamierza odebrać jego życie.

Tu mamy do czynienia nie z jedną, ale z dwiema królewnami. Charakter każdej z nich pozostawia wiele do życzenia - oszustka oraz szalona stalkerka. Za to zakończenie całej historii... idealne wręcz, równać się z nim może tylko to z Gęsiareczki. Autorka wie co lubię. ; )

Podczas podróży Ludwik, pod postacią żaby, poznaje kolejną księżniczkę. I tylko ona może go odczarować. Tak, tym razem mamy do czynienia z Żabim Królem. Choć w tym przypadku raczej księciem. Kolejna dziewczyna która zyskuje przy bliższym spotkaniu, nawet jeśli pierwsze wrażenie naprawdę jest nieciekawe. Zarozumiała, kłamliwa paniusia. Jest jednak osobą z którą Ludwik bardzo łatwo znajduje wspólny język. Dlaczego? Trzeba się przekonać!

Oprócz dość nieprzyjemnego charakteru moją uwagę zwrócił również jej wygląd. Znacznie różni się od reszty kandydatek na żonę. Akurat mi się nie za bardzo podobała, z wyjątkiem momentów, gdy się uśmiechała. Tutaj muszę przyznać Ludwikowi rację.

Na koniec poznajemy kolejną księżniczkę, zarozumiałą damulkę, znęcającą się nad swoją służącą. Nic jej nie powstrzymuje przed tym by na wejściu skrytykować zamek przyszłego męża, dla własnego widzimisię kazać ściąć głowę swojego konia, czy wysłać biedną dziewczynę do ciężkiej pracy. Młoda Gęsiareczka jest zupełnym przeciwieństwem swej pani - miła, uprzejma, zawsze służąca pomocą. Obie są jak czerń i biel, co pokazuje nawet kolor ich włosów.

Nie wszystko jednak jest takie jak się wydaje. Szczególnie że charakter księżniczki znacznie różni się od tego co książę wyobrażał sobie czytając listy od niej. I czemu to gęsiareczka wydaje się być bardziej przywiązana do konia przyszłej królowej? Ludwik jest tutaj zaledwie zastępstwem prawdziwego księcia, odegra jednak bardzo dużą rolę w życiu całej trójki - przyszłego władcy, jego narzeczonej oraz jej służącej.

Zakończenie tej historii, myślę, że zaskoczy każdego.

Tym razem księżniczki trochę różnią się od tych, które znamy z pierwszego tomu. Nie wszystkie są wyłącznie zepsutymi panienkami. Owszem, nadal parodiują niektóre zachowania i charaktery współczesnych kobiet - nie mówiąc już o tym że całość jest jedną, wielką - ale i świetna - parodią. Tutaj, nieraz, można znaleźć w nich coś więcej. Albo to z powodu jakichś wydarzeń stały się tym, kim się stały.

Nie brak im jednak tego czegoś, za co polubiliśmy ten tytuł na samym początku.

Wydaje mi się, że Ludwik również się trochę zmienił. Po części może być to dzięki Idike, jedynej księżniczce, która coś w nim poruszyła. Jedynej której mógł dać szansę, jednak z powodu niesprzyjających okoliczności nie było im to dane. Dalej jest tym samym zarozumiałym, pewnym siebie księciem, który zainteresuje się chyba każdą kobietą, jeśli ta ma odpowiednią prezencję i duży biust. Ludwik którego znamy i uwielbiamy. Pokazuje jednak również swoje bardziej ludzkie oblicze i troskę o innych. Tak, nasz kochany książę również ma serce! Nie tracąc przy tym tego, co w nim najlepsze.

Pomińmy to że wygląda to tak, jakby posiadanie serca nie było pozytywną cechą.

Wilhelm dalej jest Wilhelmem. Ciągle naiwny, łatwo dający się oszukać, wiernie służący swemu panu. Dowiadujemy się jednak o nim ciekawej rzeczy- uwielbiają go dzieci i zwierzęta. Jedyną rzeczą która może w nim trochę irytować jest wiara w ludzi. Szczególnie w Czerwonego Kapturka...

Jak wcześniej wspomniałam, do grona głównych bohaterów, na stałe, dochodzi Dorothea. Wiedźma jest nam znana z historii o Śpiącej Królewnie. Tym razem, mając z nią więcej do czynienia, poznajemy ją lepiej. Chojnie obdarzona przez naturę masochistka, uwielbiająca eksperymentować z nowymi eliksirami - i nie tylko. Co nie do końca jej wychodzi. Kocha się w Ludwiku. Uwielbia jego sadyzm i to jak sama cierpi, gdy ten uwodzi kolejne księżniczki.

Pojawia się również Czerwony Kapturek, kontynuując swoje próby pozbycia się księcia, oraz dwie postacie, które jak na razie dopiero poznajemy - Jaś i Małgosia. Śmiem twierdzić że to dopiero początek przygód Ludwika.

W tym tomie mamy do czynienia nie tylko z parodią kobiet, ale i mężczyzn! Synalek mamusi oraz otaku. Przecież nie tylko my mamy cechy z których da się zrobić świetną parodię, czyż nie?

Nie mamy też do czynienia tylko ze znanymi baśniami. Jedyną znaną przeze mnie była Roszpunka, gdzieś tam kiedyś słyszałam o Żabim Królu oraz Gęsiareczce, zaś Dziewica Malena to dla mnie zupełna nowość. Świetnym wiec pomysłem było streszczenie każdej z opowieści na samym końcu. Mam nadzieję że będzie to kontynuowane również w następnych tomach.

Na chyba największy plus zasługuje tłumaczenie. Widać, że tłumaczowi podchodzą takie klimaty - a jeśli jednak nie, to jeszcze większe gratulacje. Wszystko czyta się lekko i przyjemnie. Całość jest zabawna, nie brak jest też polskich elementów, tak samo, jak to było w pierwszej części - tym razem jest chyba ich nawet więcej.

Jedyną rzeczą do której mogłabym się przyczepić to Krzyś który nagle stał się Cristo - w Gęsiareczce. Zdarzyły się też chyba dwie literówki i raz zjadło literkę.

Na okładce Ludwikowi towarzyszy Dorothea i Czerwony Kapturek. Z tyłu ponownie streszczenie tomiku, zaś obok kilka miniaturek niektórych postaci w formie "obrazów".

Kolejny kawał świetnej roboty - wyczyszczone onomatopeje, świetne tłumaczenie. Zawartości również nie mam nic do zarzucenia, całość podobała mi się nawet jeszcze bardziej niż pierwszy tom. A zapowiada się na to, że dalej będzie działo się jeszcze więcej. I będzie jeszcze lepiej.

Moja ocena: 9/10

3 komentarze:

  1. Akurat niedawno zamówiłam Ludwisia i właśnie czekam na paczkę. Uff, dzięki Twojej recenzji mam pewność, iż dobrze postąpiłam i nie mogę nikomu tej mangi oddawać :D

    BTW: jestem tutaj po raz pierwszy i zastanawiam się, czy publikujesz gdzieś swoje ,,yaoice". Podobnie jak Ty, piszę opowiadania o tematyce BL - i publikuję je na blogu (nie tylko Ty pisałaś ,,książki" w podstawówce ;) taką pasję należy pielęgnować :D ). Czy Ty również je gdzieś udostępniasz światu??? Z chęcią bym je poczytała :D

    Gorąco pozdrawiam,
    Sarabeth M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję że się nie zawiedziesz - jak pisałam ja się nie zawiodłam i nie oddam mangi nikomu. xD Nawet jeśli byłabym zmuszona zacząć wyprzedawać swoją kolekcję, tego tytułu nie tknę - będzie stał dumnie na półce. : ) Może i nie byłby jedyny (lista ulubionych byłaby dość długa), ale... ; ) Na pewno chętnie nie raz jeszcze do Ludwika wrócę. : )

    Piszę głównie dla siebie. : ) Zdecydowanie częściej wpadam na pomysły kolejnych opowiadań niż je piszę, a jeśli już, to bardzo często zaczynam, by potem przejść do kolejnego, w ten sposób rzadko kończę. : ) https://www.fanfiction.net/u/2282182/Slayerka - Jeden skończony fick, Zemsta, reszta czeka na małe poprawki zanim do nich wrócę.^^ Mam jeszcze jeden skończony oneshoot, jednak ten czeka na zmiany w zakończeniu. I czeka. xD Z opowiadaniami własnymi zastanawiam się nad założeniem bloga, może wtedy bardziej ciągnęłoby mnie do kontynuowania już zaczętych, jednak nie chcę się tego podejmować tak wcześnie. Wolę mieć większy zapas, ponieważ sama jestem czytelniczką i wiem co to znaczy czekać na kolejny rozdział. Pomijając to że nie wiem czy w ogóle ktoś by czekał. xP

    Swoją drogą zajrzałam na Twojego bloga, w najbliższym czasie chętnie poczytam. : )

    Pozdrawiam,
    Slay

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAKŁADAJ, ALE JUŻ!!! :D
    Potrafię być jak wrzód na pewnej mało szlachetnej części ciała, gdy czekam na notki... Mogę się o nie dłuuugo upominać (aż cud, że jeszcze nikt mnie nie udusił...).
    Również miałam taki problem - co pięć sekund wymyślałam nowe historie, a następnie o nich zapominałam. Teraz jednak, mając bloga, mam tę świadomość, że jest parę osób, które po prostu kochają moje opowiadania i czekają na kolejne rozdziały - to bardzo pomaga (najlepsze są komentarze <3)!
    Ja również chciałam mieć zapas... Napisałam całe opowiadanie... i, jak przystało na osobę kompletnie nie ogarniającą najnowszych technologii, usunęłam WSZYSTKO. I teraz piszę na bieżąco :/
    Ja będę czekaać, już się zgłaszaam...!!!
    Jak dotąd było mało ff, które mnie zainteresowały - może tym razem mi się spodoba? A jak nie, to i tak będę czekać na Twoje własne opowiadania :) (gg: 48547052)
    Wchodź i czytaj, bylebyś nie umarła od tego :D
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...