wtorek, 23 grudnia 2014

11 - Hideout

Tytuł: Hideout
Japoński tytuł: Hideout
Autor: Masasumi Kakizaki
Wydawnictwo: Shogakukan
Wydawnictwo polskie: J.P.Fantastica
Gatunek/tematyka: seinen, dramat, horror
Liczba tomów: 1 (seria zakończona)

Oto gorąca, tropikalna wyspa. Istny raj na ziemi. Jednak nie dla wszystkich... W głębi wilgotnych lasów deszczowych znajduje się pewna jaskinia... Teraz już wiem, że nigdy, przenigdy nie powinniśmy byli się do niej zbliżać... Już wiem, co czaiło się w jej mroku... Ale teraz... teraz jest już za późno... Raj na ziemi zmienił się w piekło. 
 
(opis z okładki mangi)

To twoja wina!
Od jakiegoś czasu właśnie to zdanie prawie cały czas słyszy Seiichi Kirishima. Od znajomych. Od rodziny. Od teściów. Od żony. Wszyscy uważają że to właśnie przez niego zginął jego mały synek. Nawet jeśli to właśnie on jest osobą która chyba najbardziej rozpacza po jego utracie.

Wycieczka miała być swego rodzaju początkiem nowego etapu w życiu małżonków - jakkolwiek zinterpretować można te słowa.

Początkiem, rzeczywiście, była. Nikt jednak nie spodziewał się tego co będzie dalej. Tego jak potoczą się ich losy, tego, kim się staną.

Próba morderstwa zamieniła się w walkę o własne życie.

Najpierw tytuł niezbyt mnie zainteresował. Uwielbiam horrory, ale... widząc okładkę wyobraziłam sobie jakąś historię z potworami. To mnie trochę zniechęciło. Nie zgłębiałam się bardziej w temat, zresztą było kilka innych, ciekawszych tytułów, a, jak wiadomo, pieniądze z nieba nie spadają. Nawet teraz nie byłam zbytnio przekonana, no ale przecież nie zaszkodzi spróbować - szczególnie że przeczytałam kilka pozytywnych opinii. Teraz, po lekturze mangi, mogę się tylko dołączyć do osób zachwalających ten tytuł.

Co w nim takiego jest? Klimat - to na pewno. Nawet gdy akcja przerywana jest retrospekcjami, cały czas czuć w tle "to coś". Kreska - naprawdę, świetna robota. Pomysł - z małymi "ale", jednak i tak zdecydowanie na plus. No i postacie, choć akurat miałabym coś więcej do powiedzenia. Za to zakończenie... Rekompensuje wszystko. W każdym razie gdy tylko zaczyna się czytać nie wiadomo kiedy dochodzi się do samego końca. Manga niesamowicie wciąga, do tego szybko się czyta. Po części może dlatego że nie ma bardzo wiele tekstu, jednak to akurat nie jest tutaj ważne.

Niesamowity jest też sposób prowadzenia historii w formie dziennika. Wszystko widziane jest oczami Seiichiego, przedstawione w jego rękopisie. Obwoluta wyglądająca jak pierwsza strona notatnika, "zaatakowana" przez mieszkańca jaskini do której trafiło małżeństwo. Okładka jest czarno-biała, jeszcze nienaruszona... jeszcze. Spis treści również wygląda jak napisany odręcznie, szybko zanotowany, trochę krzywo, zaś tuż obok ślad krwi. Z tyłu praktycznie niepasujące informacje na białym tle - kod kreskowy, numer ISBN, cena oraz ograniczenie wiekowe. Opis mangi jest na zakrwawionym śladzie dłoni, co jest plusem za samą obecność, ale jednak trochę niepasujący do formy dziennika. Okładka która mnie na samym początku trochę zniechęciła, po lekturze tomiku stała się jego kolejnym plusem.

Autor nie kryje tego że jest fanem dzieł Stephena Kinga. Mistrz horroru zainspirował wielu twórców, nie tylko pisarzy. Dorównać mu ciężko, w końcu mistrzem nazywany jest nie bez powodu. Oczywiście nie ma co porównywać jego powieści do tego tytułu, rzeczywiście widać jednak pewien wpływ dzieł Kinga na autora - albo ja sama za wiele horrorów już czytałam i tylko mi się wydaje. ; )

W każdym razie jeśli chodzi o klimat, zarzucić nic tutaj nie mogę. Trzyma od początku do końca. Może nie jest to pozycja która przeraża czytelnika, Hideout bardziej zaliczyłabym chyba do thillera. W niczym to jednak nie przeszkadza w pełni cieszyć się lekturą.  Pozycja z serii "walka o życie głównego bohatera" i nawet jeśli miejscami można przewidzieć co dalej, czytelnik przynajmniej raz zostanie zaskoczony obrotem wydarzeń. A o to właśnie chodzi.

Jedyne "ale" które mogłabym mieć odnośnie pomysłu to to, z jakim zamiarem Seiichi przyjechał na wyspę. Wolałabym gdyby wpadł na to nagle, nie mogąc już znieść słów żony i tego bezustannego oskarżania go o całe zło tego świata. Tutaj wszystko zaczęło się jeszcze przed wyjazdem, było dobrze zaplanowane. Plusem jest natomiast to, że wbrew temu co można by oczekiwać, brak jest tutaj zjawisk paranormalnych. Nie ma żadnego potwora, a wszystko da się wyjaśnić w racjonalny sposób. Nie to, że mam coś przeciwko zjawiskom nadprzyrodzonym - w tym wypadku zdecydowanie podoba mi się ta wersja.

Do pomysłu zaliczyć mogę również zakończenie, które, jak dla mnie, jest świetne - chyba najlepsza część całej historii.

Jak już wspomniałam, najbardziej mogłabym się przyczepić do postaci. Zacznę od Miki, żony Seiichi'ego, która zalazła mi za skórę. Paniusia pochodząca z bogatego domu, przyzwyczajona do dostatniego życia. Wychodząc na zakupy z synkiem wracała z pełnymi reklamówkami rzeczy dla siebie, wszystko oczywiście markowe. Nie zauważyłam jednak tam nic dziecięcego. Nie sądzę by przystopowała nawet wtedy gdy rodzina wpadła w kłopoty finansowe. To właśnie ona jest osobą która najbardziej obwinia męża o śmierć dziecka, mimo że wie, iż w dużej mierze sama jest za to odpowiedzialna. "Kochającą żoną" robi się dopiero w obliczu śmierci, gdy błaga Seiichiego o życie, a to co ma miejsce dalej...

Pod wpływem okoliczności ludzie mogą zmienić się nie do poznania. Nie jestem jednak pewna czy to do końca prawda w jej przypadku i czy od początku nie była taką su... nieprzyjemną kobietą.

Uwielbiam dzieci i nawet nie mogę sobie wyobrazić tego, jak niektórzy rodzice je traktują. Albo jak mogą chcieć się ich pozbyć...

Jun z miejsca podbił moje serce. Mały, słodki chłopczyk, troszczący się o swoich rodziców, a widząc jego uśmiech od razu robi się lżej na duszy. Naprawdę nie zasługiwał na to co się stało. O jego śmierć też trudno, tak naprawdę, kogokolwiek obwinić. Nieszczęśliwy splot wydarzeń. Najgorsze jest to że cała wina idzie na ojca, który kochał go chyba najbardziej na świecie. Jednak taka jest sprawiedliwość. Jedni wyrzucają własne maluchy przez okno z czwartego piętra, inni śmierć pociechy przeżywają do końca życia i nigdy nie są w stanie się pozbierać. W tym wszystkim to jego było mi najbardziej szkoda.

No i Seiichi, główny bohater, który nie mogąc już znieść oskarżeń postanowił skończyć z nimi własnym sposobem. Wcześniej był trochę ciamajdą, jeśli mogę się tak wyrazić. Żona go wykorzystywała - zarówno jeśli chodzi o pieniądze, jak i o opiekę nad synem. W końcu był pisarzem, pracował w domu, wiec co to za problem siedzieć z malcem. Gdy zaczęły się kłopoty udawał przed rodziną że wszystko jest dobrze, tak, by ich nie zmartwić.

Aż trudno uwierzyć że taka osoba zamieniła się w mordercę. Pomińmy tutaj filmy i seriale gdzie bardzo często najgroźniejsze typki mają szczęśliwe rodziny, dobrą pracę i są lubiani wśród sąsiadów.

Jak ten pomysł zrodził się w jego głowie? Nie wiem. Nie sądzę jednak by miał jakieś szanse przeciwko teściom i żonie, gdyby spróbował ze wszystkim poradzić sobie w normalny sposób. Z ofiary stał się jednak katem.

Gdy został uwięziony w jaskini ta również wywarła na nim wielki wpływ, nawet większy niż na Miki. Postanowił przestać błagać o życie a zacząć walczyć o swoje. Szkoda, że takiego podejścia nie miał wcześniej, jeszcze gdy mieszkali we trójkę i nic nie zapowiadało tragedii.

Jak na tym wszystkim wyszedł?

To chyba pytanie na które najtrudniej mi odpowiedzieć.

Czy był szczęśliwy?

Przynajmniej skończył z tym, czego zawsze pragnął.

Ciężko napisać coś o innych postaciach, ponieważ wszystko skupia się głównie na tej trójce - nie mówiąc oczywiście o tym co czeka ich w jaskini.
Całość utrzymana jest w ciemnej kolorystyce - naprawdę nie żałowano czarnego tuszu. Nic zresztą dziwnego skoro większość akcji rozgrywa się praktycznie "po ciemku". Wyjątkiem są retrospekcje oraz aż osiem kolorowych stron! Nawet jeśli i tak króluje czerń oraz czerwień. To również pozwala utrzymać odpowiedni klimat.

Zarówno autor, jak i wydawnictwo wykonało świetną robotę przy tym tytule. Wydany został w większym formacie, wyczyszczone onomatopeje, jeśli chodzi o tłumaczenie nie mam nic do zarzucenia, nie zauważyłam też ani jednej literówki. Marginesy wewnętrzne znacznie ułatwiają czytanie, nie trzeba szeroko otwierać tomiku, a na każdym z nich jest numer strony. Naprawdę, tylko pogratulować.

Muszę przyznać że jest to jedna z lepszych jednotomówek jakie czytałam na naszym rynku. Nawet jeśli nie będzie tego elementu zaskoczenia na samym końcu, myślę, że jeszcze nie raz wrócę do tego tytułu. W końcu niejeden horror oglądałam po kilkanaście razy, a przy Koszmarze Minionego Lata zawsze - mimo że film znam prawie na pamięć i dokładnie wiem kiedy to się stanie - podskakuję na samym końcu, w scenie łazienkowej. Mam nadzieję że pojawi się u nas jeszcze niejedna pozycja tego typu, ja na pewno ją kupię.

Komu mogę polecić? Na pewno osobom lubiącym opowieści "z dreszczykiem". Tym którzy lubią akcję, dobry thiller. Fanom filmów z serii wybrała się gromadka przyjaciół do lasu a teraz goni ich morderca również tytuł mógłby się spodobać. W końcu i tu i tu chodzi o przeżycie. Lubiący dobrą historię, bez względu na gatunek, też nie powinni czuć się zawiedzeni - choć wiadomo, każdy lubi co innego.

Ja na pewno zawiedziona nie jestem, a wręcz przeciwnie.
Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...